Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W krainie absurdów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W krainie absurdów. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 listopada 2012

czwartek, 8 listopada 2012

Odrąbane skrzydełka

Za mną bardzo niżowy dzień. 


Uderzyłam głową w mur i zastanawiam się, czy w życiu warto w coś wkładać serce. Wiem, wiem, że warto, tak tylko sobie piszę. Czasem widzę, że bylejakość, zachowawczość, mierność, szarość wygrywa, i to boli. Człowiek stara się, a wychodzi jak zwykle. Może więc nie warto się starać? 
Teraz trzeba poczekać, aż oberwane skrzydełka odrosną. Ehh..

czwartek, 17 lutego 2011

Dramatu wielu ludzi ciąg dalszy...

Nie będę pisać o dzisiejszej radzie gminy, szkoda mi słów... Przegłosowano likwidację... Wciąż jestem w szoku jak można manipulować danymi, naginać prawdę do własnych potrzeb? Jak mogą tak absurdalne działania mieć miejsce w naszym kraju? Napiszę tylko o jednym z przykładów. Jako powód do likwidacji przez ostatni miesiąc podawano brak dzieci w szkołach likwidowanych i niż demograficzny. Moja szkoła ma w klasach integracyjnych do 20 dzieci (więcej tego typu klasa mieć nie może), w pozostałych klasach jest od 27 do 31 uczniów. Ba szkoła staje się coraz bardziej popularna i coraz więcej uczniów chce się w niej uczyć a rodzice chętnie posyłają do nas dzieci. Ponoć klasa 24 osobowa może się utrzymać sama z subwencji. A nam radni na początku całej historii zarzucali, że mamy nawet po 7 osób w klasie, więc ponoć byliśmy nie rentowni. Niestety, tak nie dało się rozmijać z prawdą zbyt długo. Dziś więc padł na radzie nowy powód - muszą moją szkołę władze zlikwidować bo UCZNIÓW MAMY ZA DUŻO! W klasach się nie mieszczą, ławki są za gęsto ustawione. Muszą więc władze utworzyć nowe gimnazjum w najdroższej w utrzymaniu szkole na wsi i tam dowozić część dzieci a drugą część upchnąć w i dużej szkole.Tak się składa, że kiedyś aktualny pan burmistrz, Jan Krówka, przedstawiający na radzie te nowe argumenty, był dyrektorem mojej szkoły. Nie tak dawno, zaczyna przecież drugą kadencję. Wówczas szkoła i klasy były jak najbardziej w porządku choć uczniów było więcej niż teraz. ba, opowiadał jak to w szkole zrobi obserwatorium astronomiczne. I zrobił, nam nauczycielom... Niedługo skończymy pod pięknym, rozgwieżdżonym niebem. Na ulicy. Szlifując bruki i szukając jakiejkolwiek pracy w mieście gdzie i tak bezrobocie jest najwyższe na Opolszczyźnie a przemysł dawno już został zlikwidowany (jak obecne szkoły), tylko jeszcze browar dogorywa...

Zapraszam na stronę mojej szkoły. Prowadzę ją od lat. Mój projekt zarówno wersji polskiej jak i angielskiej :) Zapraszam do galerii zdjęć, w dużej części mojego autorstwa. Czyż nie szkoda takiej szkoły, atmosfery?

Zapraszam również na konkursowy foto blog, gdzie dokładniej opisałam dzisiejszą radę. We wrześniu "praca marzeń" byłaby jak znalazł.

A to już zdjęcia z dzisiejszej rady, która przypominała nieco Cyrk Monty Pythona.














niedziela, 6 lutego 2011

Nasz mały protest...

W Egipcie nieustające protesty, ale my też mamy swoją walkę i swój mały protest. Jeszcze nie poddaliśmy naszych szkół i wciąż próbujemy je ocalić. Na światło dzienne wychodzą nieustannie nieścisłości i absurdy w motywowaniu swojej decyzji przez władze. Smutne to, że ci, których wybieraliśmy w zupełności nie liczą się ze społeczeństwem. Jeszcze smutniejsze, że Ci, którzy głosują za likwidacją nawet nie zadają sobie trudu, by tą likwidowaną szkołę zobaczyć. W czwartek specjalnie dla nich uczniowie z nauczycielami przygotowali "dzień otwarty". Atrakcyjny, ciekawy, jak to u nas bywa zazwyczaj. Przedstawiciele władz odpowiednio wcześnie otrzymali oficjalnie zaproszenia. Wszystko dopięto na ostatni guzik. Niestety przyszli tylko nieliczni, nasi zwolennicy. Jeden pan radny, który usilnie chce nas zamknąć, zobaczył jeden pokaz, na drugim już odwrócony tyłem do uczniów coś sobie rozmawiał i za chwilę znikł, jakoby sen złoty, mając w wielkim poważaniu wszystkich zebranych. Bo po co się wysilać. Wszystko już sobie postanowiono. Jeszcze smutniejsze jest to, że pani przewodnicząca komisji oświatowej, była nauczycielka, nie zadała sobie trudu i nie pokazała się u nas ani na wcześniejszej debacie, ani na tym dniu otwartym. Czyżby trudno jej było spojrzeć nam, nauczycielom, rodzicom w oczy? Zwłaszcza po tym, jak stwierdziła, że zamykają malutkie szkółki gdzie jest w klasie tylko po pięciu uczniów. Gdy tymczasem u nas jest nawet po 31 w klasie, a chętnych na przyjście do naszej szkoły coraz więcej. Natomiast w piątek mieliśmy małą demonstrację przed urzędem miasta. Niestety, projektodawca likwidacji, pan burmistrz, były nauczyciel i dyrektor naszej szkoły, postarał się być tego dnia nieobecny w pracy. Po co się konfrontować z mediami, wzburzonymi rodzicami, nauczycielami, czy też nawet uczniami. Petycję o rezygnację z tak bezsensownego pomysłu otrzymał od nas jego zastępca. Zaskoczył mnie swoją betonową stanowczością i głuchotą na wszelkie racjonalne argumenty z naszej strony. Cóż, jeśli dla władz głos wyborców przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, to może czas pomyśleć o zmianie tychże władz na ludzi słyszących i bardziej otwartych? 
A tak poza tym wciąż walczę z grypą i trzymam kciuki za Egipcjan. Oni mają głuchego prezydenta, ale to może kwestia wieku i 70 miliardów dolarów na jaki został wyceniony jego majątek, który również skutecznie musiał go ogłuszyć.

Dzień a właściwie wieczór otwarty w naszym gimnazjum. (Ines jako laborantka ;) )










Piątkowy protest.




















sobota, 15 stycznia 2011

Mój mały świat czyli pierwsze podejście do mojego miasteczka

Pierwsze zadanie w konkursie o pracę marzeń. Moje pierwsze fotograficzne wyjście na miasto. Zimno, mżawka, ponuro. Najchętniej nigdzie bym nie wychodziła. Jak to łatwo pokazać miasto czy okolice w każdej z pór roku, tylko nie teraz. Ani spłachetka śniegu. Ludzi na mieście też jak na lekarstwo. Nie ma co się dziwić. I tak zrobiło się mi wymarłe miasto. Cicho, pusto, nic się nie dzieje. Na pozór, bo gdzieś tam pod skórą wrzą emocje i oczekiwanie do następnej sesji rady w środę. Dzisiaj część zdjęć, niektóre z nich trafią do galerii konkursowej. Tylko muszę przemyśleć które, i jeszcze wiele, wiele zrobić. Mam czas do 30, ale to również czas na komentarze i ocenę oglądających. Na razie zapraszam tutaj, na blog. Wszelkie komentarze i słowa krytyczne mile widziane.

W krzywym zwierciadle - malutka ja, a za mną urząd miasta. Prawie jak u Kafki.


Nie mogę się odpędzić od wizji naszego coraz bardziej oswojonego parku, jako pełnego tajemnic miejsca, tak go widziałam niegdyś, jako dziecko.


To powinien być symbol oszczędności. Godzina 12 w południe, latarnia przed pocztą. Nie powinnam się czepiać, gdyby nie ciągłe ataki na szkołę "bo trzeba szukać oszczędności"


"Filozof z lasu" czyli podobizna Johannesa Reinelta, śląskiego poety, znajdująca się w parku.


A po jego prawicy i lewicy zwierzątka,


niby maszkarony.


Gdy spaceruje się po Głubczycach, warto trochę pozadzierać głowę.  Chyba, że akurat pada deszcz prosto na twarz :) Tu dach szkoły rolniczej.










Kochanowskiego - główna ulica miasta.


Bardzo sympatyczny mieszkaniec Głubczyc, gdy usłyszał, że chcę mu zrobić zdjęcie do konkursu, przekonywał mnie, że jeszcze ma za krótką brodę jak na Mikołaja. Ale z uśmiechem się zgodził :)






I jeszcze kilka zdjęć - ludzie przeciwko ludziom, wybrani przeciwko wyborcom, zimna nie do końca uzasadniona kalkulacja przeciwko dzieciom... To czym żyje to senne miasteczko w ostatnich dniach...


Skarbnik gminy, jeden z projektodawców tej likwidacji.


Burmistrz miasta. Czy człowiek, który nic nie ma do ukrycia chowa twarz?






A znacie body language?










Więcej zdjęć z sesji rady i debaty w mojej galerii .


wtorek, 27 lipca 2010

Obrazkowe co nieco na dobranoc i o koncepcji przedstawiania w wypiekach ideii religijnych - przeczytane wczoraj.


Dziś coś ze starego szkicownika w dwóch wersjach kolorystycznych.





A jak już jestem przy tematach plastycznych, to wczoraj przeczytałam o niejakim Kittiwat Unarrom'ie, 32 letnim Tajlandczyku, który ukończywszy uczelnie artystyczne, oddaje się pasji wypieków artystycznych. Jak sam mówi "W ten sposób wyrażam swoje przekonania religijne i uważam, że ciasto do pieczenia świetnie się do tego nadaje. Wypiekanie" ludzkich części ciała pokazuje pokazuje jak ulotne jest ludzkie życie, jak i sam chleb. " Inspiracji i wzorców poszukuje w muzeach poświęconych medycynie sądowej. A oto efekt (zdjęcia znalezione w internecie):


"- Pierwsza seria była jadalna, nie smakowała jednak dość dobrze. Nie chcę, żeby moje "wypieki" były tylko dziełami sztuki, chce żeby publiczność mogła ich skosztować. Twardo pracowałem, aby osiągnąć dobry smak - mówi artysta." SMACZNEGO :)








(zdjęcia: źródło internet)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...