Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Efez. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Efez. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 lipca 2012

Efez po raz drugi

Dziś głównie fotograficznie. Nawet jeśli nie znosicie starożytnej Grecji, macie uraz wyniesiony ze szkoły, która katowała Was rodzajami kolumn albo mitologią, chronicznie nie trawicie miejsc oblężonych przez turystów, zwłaszcza w pełnym słońcu i temperaturze dochodzącej do 50 stopni - jest to przypadek z cyklu "must to see". Zdający się drzemać Efez. Kamienne oblicze pooranego zmarszczkami staruszka, świadka dziejów, historii znamiennych wielkich wodzów, władców i tych opowiadań malutkich - tyczących zwykłego człowieka, który podążał wąskim cieniem ulic na spotkanie całkiem przeciętnej rzeczywistości.














Wszyscy szukają cienia, którego jest tu tyle - co kot napłakał.




A tu proszę bardzo w samo południe Marszałkowska Street, ups nieee! Oczywiście ulica Kuretów.










 Dodam jeszcze, że gdy zachwycone, aczkolwiek nieco zmaltretowane słoneczkiem kochanym, dopełzłyśmy do punktu wyjścia, czyli na przystanek busa (który niby był - a jakoby go nie było), nieco się zmartwiłyśmy. Nic, ani tabliczki czy to aby rzeczywiście przystanek? Ani jakiegoś rozkładu jazdy, o cieniu nawet nie wspominam, tudzież szklance chłodnej wody ;) Po prostu nic. I jak tu dotrzeć z powrotem? Wówczas zza pobliskich chaszczy wyłonił się staruszek. Mały, siwiuteńki, o szczerym i wielkim uśmiechu. Jak się okazało później, w tych chaszczach miał kawałek skradzionego cienia, którym się z nami ochoczo podzielił. Staruszeczek tkwił tu nie bez powodu. Dowiedziawszy się dokąd zmierzamy, wyciągnął krótkofalówkę i połączył sie z bliżej nieokreślonym rozmówcą. Poinformował (jak się domyśliłyśmy - bo Turecki trudny język), że takie tu dwie czekają na odbiór i dostarczenie do Kusadasi. A następnie powiedział nam, że za jakieś 10 minut pojawi się nasz transport. Szybko, sprawnie, bezproblemowo. Jeszcze nam pomachał na pożegnanie, po czym wrócił do swojej kryjówki. I kto by pomyślał, że to już Azja...







poniedziałek, 16 lipca 2012

Słońce mieszka w Efezie


"Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.
Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem."




Nie mogę oprzeć się by nie dodać Wam podkładu muzycznego, który zawsze przypomina mi się "w takich okolicznościach przyrody".  Słońce, rozedrgane powietrze, cyprysy, zapach ziół, dojrzewające na drzewach pomarańcze i granaty, a wokół ogłuszający koncert cykad...

Aż chciało by się zaśpiewać...






Dziś ścieżką naszych wspomnień wyruszamy do Efezu. I choć nie przepadam za architekturą starożytnej Grecji, to Efez jest ze wszech miar perełką jaką warto zobaczyć i jaka nas na pewno każdego zachwyci. 
O poranku, po przepysznym śniadaniu, jakim co dzień raczymy się w naszym pensjonacie na tarasie z widokiem na Kusadasi, postanawiamy udać się do Efezu. Ale aby tam dotrzeć należy przejść przez miasteczko. Docieramy do rozległego targu i tam się gubimy w zawiłych alejkach pomiędzy soczystymi brzoskwiniami, winogronem, arbuzami, dorodnymi bakłażanami, pomidorami, warzywami, których nawet nazw nie znamy, a nieprzebranym asortymentem jogurtów, serów i gotowych, cienkich jak pergamin, o średnicy koła młyńskiego placuszków czekających tylko na farsz i gotowych do użycia. Dlaczego nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, bladego pojęcia nie mam. Z wrażenia zapomniałam wyciągnąć aparatu? Marzyłby mi się taki targ u nas. Ale pewnie zaraz zjawiłby się na nim sanepid i połowę straganów zamknął, zlikwidował, wyrzucił. 

W końcu z pomocą ludzi i niebios dostajemy się do miejsca skąd odjeżdżają busiki do Efezu i ruszamy na spotkanie słońca i historii. 




Wysiadamy na przystanku przy głównej ulicy, przed nami jeszcze dobry kawałek marszu, a słońce zdaje sie wybuchać nad naszymi głowami. Można podjechać czekającą tuż obok dorożką - ale cena przekracza nasze najśmielsze oczekiwania. Nawet nie zaczynamy bawić się w targowanie, ruszamy pokornie przed siebie, do kas, by następnie móc ukryć się w cieniu alei prowadzącej do amfiteatru.

Przedwczoraj odkryłam na blogu Agi "Spod Psiej Górki" świetny opis Efezu, więc powtarzać się nie zamierzam, gorąco polecam odwiedziny u Agi, jej opisy i zdjęcia. Ja tylko wtrącę swoje fotograficzne trzy grosze i kilka refleksji. W tym i w następnym wpisie - tego miejsca nie mogłabym zamknąć w jednej relacji :) Aby poznać historię starożytnego miasta - ja natomiastpolecam "Turcję - kraj czterech mórz" Witolda Korsaka i wydawnictwa Bezdroża.




W pełnym słońcu próba chóru - amfiteatr posiada doskonałą akustykę.



















LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...