Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fotografie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fotografie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 kwietnia 2010

Sentymentalność...

Wygrzebałam coś w swoim archiwum na komputerze. Uchwycone 20 lat temu malutkim Kijewem, wywołane własnoręcznie w ciemni, później w dobie komputerów zeskanowane... Wspomnienia. Studiowałam w Krakowie. Piękne czasy, niezapomniane chwile. Tęsknię za nimi... Sebastian miał wówczas 1 rok a ja byłam jeszcze taka młoda :) Czy sentymentalizm jest objawem starzenia się? :) 
Rodzimy się wielowymiarowi. Ale każda chwila, wykreowana przez nas, zaczyna żyć swoim własnym życiem, gdzieś w jakichś przestrzeniach. Opuszcza nas. Czasem możemy jeszcze ją minąć w drodze. Jednak dopiero gdy odchodzimy z tego świata, nasze odbicia, cząstki, zapomniane wydarzenia, cienie ludzi, których poznaliśmy a oni pozostawili na nas swój ślad, zapamiętane zapachy, światło z zaułków ulic, muzykę,  która nas przenikała, słowa książek, które poznaliśmy i wszystko co przez lata zostawialiśmy za sobą, wraca do nas. Byśmy na powrót mogli stać się pełną, doskonałą, spełnioną istotą...

Kraków, gdzieś koło Floriańskiej...






Kraków, ulica Floriańska


 Kraków, Stary cmentarz żydowski






Moszna. Stadnina koni.


Okolice Jodłowa. Opuszczony dom...


I jeszcze niezbędny komentarz muzyczny... Turnau, Znów wędrujemy...



czwartek, 15 kwietnia 2010

Kreatywność i bratki

Miała być Sahara i galeria Badra. Będzie jutro. Dziś o kreatywności i bratkach. Do swojego "awansu zawodowego" na nauczyciela dyplomowanego, zaplanowałam sobie krótki wykład szkoleniowy dla grona pedagogicznego. Wymyśliłam sobie Kreatywność. Myślę, że bardzo jej potrzeba nie tylko uczniom, ale i nam wszystkim. Bo gdy dorastamy, zapominamy o dziecku mieszkającym w nas, o jego radości tworzenia, otwartości widzenia tego co wokół, ciekawości najnaturalniejszej w świecie. A szkoda. Czasem wręcz człowiek, który cieszy się życiem, zauważa piękno nawet w rzeczach drobnych, uważany jest za dziwaka. A jak chcemy kreować swój byt, swoją rzeczywistość, gdy nasze marzenia powolutku murszeją, umierają? Albo stają się rachityczne, przykrojone na miarę naszych możliwości, jak zbyt ciasna kamizelka, uszyta przez kiepską krawcową. Myślę, że ważnym jest nauczenie się od dziecka bycia taką "krawcową z rozmachem". Marzenia nie kosztują, jeść nie wołają, pozwólmy im rosnąć, stwarzajmy je, niech się rozbucha nasza kreatywność. A co do szkoły, znalazłam świetną wypowiedź - posłuchajcie :)





I jeszcze dzisiejsze bratki, balkonowe. Nie zmuszały do wychodzenia na ulewę. Może nie są zbyt twórcze (zdjęcia), raczej pokazują ich piękno(bratków). Ale to po prostu radość fotografowania nowym aparatem. I chęć zwrócenia uwagi na aksamitny, malarski drobiazg.









I inne kwiaty, czasami przekorne :)




I deszczowy, zamglony zmierzch, może niezbyt piękny, ale dla mnie mający urok zamknięty w jego zwyczajności.




środa, 14 kwietnia 2010

Budzimy się do życia, by wędrować dalej...

 
Patrzę przez okno, a tam po monochromatycznej porze roku, na nagich gałęziach drzew, odradza się nowe życie, jasne, pełne nadziei... I nic nie szkodzi, że właśnie deszcz pada, że jeszcze chłód pierś ściska, i szarość walczy uparcie ze światłem. Serce wyrywa się do istnienia... Do wędrowania... Choć pamiętać będziemy, idźmy dalej...



wtorek, 13 kwietnia 2010

Nocą na ulicach mojego miasteczka...



(...)
 asfalt ślisko ucieka przed światłem
w łuk
w umarłym kadłubie ulicy
można bardzo głośno mówić
można... bardzo cicho krzyczeć.
Latarniami miasto zgasi gwiazdy
i dźwięk zacznie w banię nieba wnikać
sam zostanę na czarnym asfalcie
balansując krawędzią chodnika.

Krzysztof Kamil Baczyński














niedziela, 11 kwietnia 2010

Mgła...



Jedwabna, otulająca, tworząca kokon, a zarazem kołyskę, powoli oddzielająca cię od świata - mgła... Jak mistyczny całun, jak oddech Boga pochylającego się nad tobą... W niej prawda traci materialny wymiar, staje się iluzją, ułudą. W niej, jak przez wiekowe okno, widzisz to, co przemyka wzdłuż znikomej granicy między rzeczywistością i złudzeniem, między trwaniem i przemijaniem, a za plecami słyszysz skrzypienie drzwi - dźwięk mijającego czasu. I zastanawiasz się, czy w tej mgle nie otwierają się bramy, przejścia, szczeliny między światami, wymiarami, między życiem, a tym co po życiu. I każda pojawiająca się w niej postać zdaje się być przewodnikiem po zaświatach. Marian Wasilewski o swoich przeżyciach "z pogranicza" w czasie śmierci klinicznej, której doznał podczas operacji opowiadał: "Znalazłem się w jakimś miejscu bez tła, otoczony białą mgłą, jakby rozrzedzoną parą wodną. Czułem się lekki i w jakiś sposób szczęśliwy. Szedłem powoli, a mgła się przerzedzała. Byłem przekonany, że za mgłą czeka na mnie coś wspaniałego, ale nie wiedziałem co." Może to nie przypadek, że właśnie we mgle gubimy, ale i odnajdujemy drogę, tracimy, ale i odnajdujemy nadzieję.  Może właśnie w niej jesteśmy najbliżsi śmierci, ale i zmartwychwstania... Wszak ostatnimi słowami Emily Dickinson na łożu śmierci były: "Muszę iść, mgła się podnosi..."




Mgła potrafi skrywać wiele tajemnic...












wtorek, 6 kwietnia 2010

Święta, święta i po świętach...

Minęły święta, jutro praca i tak jakoś smutno. Podwójnie. Z jednej strony koniec miłego nieróbstwa, a z drugiej przygnębienie, bo człowiek w to nieróbstwo popadł. Jak zwykle milion rzeczy zaplanował, zaległości wyszukał do nadrobienia w te dni wolne. I jak to nie raz z planami bywa - skończyło się na nich samych (tych planach). Człowiek tylko otulił się na dodatek tkanką tłuszczową i popadł w totalny marazm. Nawet nie był w stanie zmobilizować się do jakiejkolwiek pracy (tej wyżej wspomnianej, zaległościowej). I tylko tak się pocieszam, że przecież czasem trzeba wypocząć, tylko jakoś nie jestem sama siebie w stanie przekonać do tego. Co to za wypoczynek, gdy liczy się i wypisuje na kartce wszystko to co wykonać należy, i myśli od listy oderwać nie można... A może ja już pracoholik jakiś jestem?... Tylko wówczas bym chyba te zaległości nadrobiła, a nie bąki zbijała totalne? Ehhh życie...

A to moje dzieci świąteczne, i koty... :) (nowym aparatem uwieczniane)






Oraz do czego prowadzą niekontrolowane pieszczoty :)







To oczywiście nie jest gryzienie w wykonaniu kocurro - ale jego namiętne pocałunki (jak mu się uda kogoś dorwać i ma oczywiście na to ochotę ;) )

sobota, 23 stycznia 2010

Kilka fotografii zamiast...

I'm walking in the sun...


W kolejce do Pizza Hut


I co? Będzie mandacik za przekroczenie prędkości ...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...