Podróże i letnie wieczory w dużych miastach. Słońce już nie pali, ludzie przestają się śpieszyć, zapalają się dziesiątki świateł. Wielkie metropolie stają się kameralne, czekają na oswojenie. Zapach, zamykających swoje pąki, kwiatów miesza się z aromatem kawy z pobliskiej kawiarni. Cykady wygrywają swój niekończący się koncert, zupełnie nie przejmując się hałasem pobliskiej ulicy. Rozświetlone witryny prowadzą do innych wymiarów. Po prostu moje ulubione chwile. Zapraszam na spacer.
"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tbilisi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tbilisi. Pokaż wszystkie posty
środa, 5 lutego 2014
wtorek, 28 stycznia 2014
420. Chleba naszego powszedniego...
...chleba gruzińskiego, daj nam Panie.
A jest o co prosić, uwierzcie. Zwłaszcza jak się lubi chrupiącą skórkę, miękkie wnętrze i jak tej skórki jest więcej niż wnętrza. A jeszcze do tego zapach, któremu trudno się oprzeć. I to, że można go mieć, taki gorący i świeży, o każdej porze dnia i nocy - sprawdziłam to osobiście w Tbilisi.
niedziela, 1 września 2013
418. Nie ważne jak zaczynasz... - czyli jak kończy National Geographic
Wkurzyłam się. Mimo tego, że ludzie informowali na forum National Geographic, o wysypaniu się formularza dodawania zdjęć, dziś tenże formularz już usunięto. Ja również pisałam i na forum i wysyłałam do organizatorów maile. Ok, czekałam na ostatnią chwilę, sama sobie jestem winna. Może następnym razem, nie o to chodzi.
Czy tak, drodzy Organizatorzy konkursu NG, załatwia się sprawę?
(Korekta) Wątek na forum NG, w którym mowa o problemach z wysyłaniem zdjęć z trudem, ale odnalazłam.
Jo, Kasiu i Judyto - bardzo dziękuję za miłe słowa, są cenniejsze niż jakiś konkurs :)
Czy tak, drodzy Organizatorzy konkursu NG, załatwia się sprawę?
(Korekta) Wątek na forum NG, w którym mowa o problemach z wysyłaniem zdjęć z trudem, ale odnalazłam.
Jo, Kasiu i Judyto - bardzo dziękuję za miłe słowa, są cenniejsze niż jakiś konkurs :)
I jeszcze jedno zdjęcie nad którym się zastanawiałam. Ceremonia z punktu widzenia małego człowieka.
sobota, 31 sierpnia 2013
417. Nie - konkursowe fotografie czyli "Ceremonie"
Chciałam dziś dodać cztery fotografie do konkursu National Geographic, do kategorii "Reportaż". Nie udało się, formularz nie działa. Próbowałam do kategorii "Ludzie". Z podobnym powodzeniem. Nic to pokażę je Wam. To pierwsze cztery, a zastanawiałam się nad tą szóstką. Miały wspólny tytuł - Ceremonie. Nic to. Tak to jest jak się coś robi na ostatnią chwilę.
Ale ostatnie dni wakacji to urwanie głowy. Właściwie nie wakacji, bo już od początku tego tygodnia siedzę co dziennie w pracy. Nie narzekam, broń Boże. Super, że w ogóle jest praca. Ale w domu trzeba jeszcze córkę do internatu wyprawić. W dodatku szkoda bardzo, bo niedosyt mam jej obecności. Cóż, chciała szkołę średnią tak daleko od domu robić...
Jutro jedziemy do Wrocławia. Jedziemy razem, ale wrócę już sama.
Może przez te problemy ze stroną, przedłużą termin wysyłania zdjęć? Zobaczymy. Tymczasem zapraszam Was na moją prywatną wystawę i Ceremonie według mnie. Dodam tylko, że zdjęcia wykonałam w Gruzji.
Zapraszam również do mojego, wciąż rosnącego bloga z czarno białą fotografią.
Ale ostatnie dni wakacji to urwanie głowy. Właściwie nie wakacji, bo już od początku tego tygodnia siedzę co dziennie w pracy. Nie narzekam, broń Boże. Super, że w ogóle jest praca. Ale w domu trzeba jeszcze córkę do internatu wyprawić. W dodatku szkoda bardzo, bo niedosyt mam jej obecności. Cóż, chciała szkołę średnią tak daleko od domu robić...
Jutro jedziemy do Wrocławia. Jedziemy razem, ale wrócę już sama.
Może przez te problemy ze stroną, przedłużą termin wysyłania zdjęć? Zobaczymy. Tymczasem zapraszam Was na moją prywatną wystawę i Ceremonie według mnie. Dodam tylko, że zdjęcia wykonałam w Gruzji.
Zapraszam również do mojego, wciąż rosnącego bloga z czarno białą fotografią.
wtorek, 27 sierpnia 2013
416. Dumnie, na wzgórzu Elia...
... wznosi się katedra Cminda Sameba. Na lewym brzegu Mtkwari, w dzielnicy Avlabari. A gdy nad Tbilisi zapada noc i rozświetlają się miliony lamp, to ona staje się centrum tego lśniącego wszechświata. Nie bez przyczyny stoi właśnie dumna i pyszni się nowymi, wysokimi wieżami. Jest największą prawosławną świątynią na całym Kaukazie. Ba! Jest trzecia pod względem wielkości na całym świecie.
niedziela, 25 sierpnia 2013
415. Tylko w czerni i bieli - zapraszam gorąco
W związku ze stale rosnąca fiksacją, na punkcie czarno białej fotografii, autorki niniejszego bloga - postanowiono co następuje: założyć nowy blog o nazwie Achromatycznie - czyli Black & White.
Od tej pory będą tam co dziennie - właścicielka obiecuje solennie - pokazywane fotografie jedynie w czerni i bieli, nie koniecznie związane z aktualnymi lub mniej aktualnymi podróżami.
Zapraszam gorąco do odwiedzin i na zachętę przykład - oczywiście wyłącznie w Black & White.
Od tej pory będą tam co dziennie - właścicielka obiecuje solennie - pokazywane fotografie jedynie w czerni i bieli, nie koniecznie związane z aktualnymi lub mniej aktualnymi podróżami.
Zapraszam gorąco do odwiedzin i na zachętę przykład - oczywiście wyłącznie w Black & White.
piątek, 23 sierpnia 2013
414. Avlabari w czerni i bieli.
Avlabari to pierwszy przystanek tbiliskiego metra za Placem Wolności (Tavisuplebis Moedani). Jeden przystanek przed 300 Aragveli, tam gdzie trzeba wysiąść, żeby znaleźć ulicę Lecha Kaczyńskiego.
Ze stacji Avlabari można dojść do katedry Cminda Sameba. Tu można odwiedzić grób Dagny Przybyszewskiej, niestety mi się nie udało. Tu również od metra odchodzą uliczki w których warto się na chwilę zgubić. Choćby po to by zobaczyć świat daleki od turystycznych "must to see".
Zapraszam na spacer w czerni i bieli.
Ze stacji Avlabari można dojść do katedry Cminda Sameba. Tu można odwiedzić grób Dagny Przybyszewskiej, niestety mi się nie udało. Tu również od metra odchodzą uliczki w których warto się na chwilę zgubić. Choćby po to by zobaczyć świat daleki od turystycznych "must to see".
Zapraszam na spacer w czerni i bieli.
Gdy wyjdziemy na zewnątrz budynku metra, wstąpmy do ormiańskiego kościoła Eczmiadzyn.
czwartek, 22 sierpnia 2013
413. Pięć dni wojny i ulica Lecha Kaczyńskiego.
Nino straciła swój dom w Abchazji, musiała uciekać przed czystkami etnicznymi. Wciąż jednak tęskni i wspomina, opowiada jak piękna jest Abchazja. Nino miała tam dostatnie życie, jej mąż dobrą pracę. Zostawili wszystko, a on w kilka miesięcy później, zmarł. Ola o bombardowaniu swojego miasta dowiedziała się z telewizji. Na szczęście była z dziećmi nad Morzem Czarnym. Później zadzwonił mąż, opowiadał, zabronił przyjeżdżać. Gdy wróciła, widziała zniszczenia.
Kobieta, która w Gori pracuje w Muzeum Wojny, była wówczas w mieście.
- Widziałaś film "5 dni wojny"? - pyta.
- Widziałam - odpowiadam.
- To wyglądało gorzej, straszniej, niż w tym filmie - dodaje po chwili milczenia.
Jej twarz ma ostre rysy, a duże, ciemne oczy są bezgranicznie smutne gdy pokazuje zdjęcia. Tu kobiety często mają takie oczy. Stoi tuz obok i z wahaniem dotyka szyby w gablocie, w której leżą mundury zabitych żołnierzy, młodych, przystojnych chłopaków.
- Wszystkich zamordowali - szepcze.
Kobieta, która w Gori pracuje w Muzeum Wojny, była wówczas w mieście.
- Widziałaś film "5 dni wojny"? - pyta.
- Widziałam - odpowiadam.
- To wyglądało gorzej, straszniej, niż w tym filmie - dodaje po chwili milczenia.
Jej twarz ma ostre rysy, a duże, ciemne oczy są bezgranicznie smutne gdy pokazuje zdjęcia. Tu kobiety często mają takie oczy. Stoi tuz obok i z wahaniem dotyka szyby w gablocie, w której leżą mundury zabitych żołnierzy, młodych, przystojnych chłopaków.
- Wszystkich zamordowali - szepcze.
Gori
wtorek, 20 sierpnia 2013
412. Gdy podróżuje się samotnie - czyli ciąg dalszy spacerów po Tbilisi
Właśnie, gdy podróżuje przynajmniej dwie osoby, w sposób naturalny komunikacja przebiega głównie między nimi. A to odcina i izoluje od tego co na zewnątrz. Jak jesteśmy sami, automatycznie nastawiamy się na kontakt ze światem zewnętrznym. Człowiek jest istotą stadną i szuka kogoś do wymiany zdań.
Już w pierwszy wieczór, idąc starym miastem, natknęłam się na równie samotną jak ja, turystkę. Była o wiele młodsza. Zresztą takich "plecakowców" niezorganizowanych, w moim wieku nie spotkałam zbyt wielu. A już samotnie podróżujących - w ogóle. Dziewczyna miała kruczo czarne włosy, orientalne rysy i gdyby nie plecaczek i mapa w dłoni, pomyślałabym, że jest Gruzinką. Przez jakiś czas szłyśmy za sobą krok w krok. Wstąpiłyśmy do pracowni artystów, którzy rozgrywali ze sobą partyjkę szachów pod wielce udanym portretem Lenina.
Już w pierwszy wieczór, idąc starym miastem, natknęłam się na równie samotną jak ja, turystkę. Była o wiele młodsza. Zresztą takich "plecakowców" niezorganizowanych, w moim wieku nie spotkałam zbyt wielu. A już samotnie podróżujących - w ogóle. Dziewczyna miała kruczo czarne włosy, orientalne rysy i gdyby nie plecaczek i mapa w dłoni, pomyślałabym, że jest Gruzinką. Przez jakiś czas szłyśmy za sobą krok w krok. Wstąpiłyśmy do pracowni artystów, którzy rozgrywali ze sobą partyjkę szachów pod wielce udanym portretem Lenina.
czwartek, 15 sierpnia 2013
409. I nadszedł rok 1921... - o życiu i smierci Terenti Graneli
W tbiliskim teatrze pantomimy gasną światła, scena jest niewielka, widownia pełna i po raz pierwszy jedynie słyszę gruziński język. Cichną szepty, zapada cisza. Przerywają ja kroki starszego mężczyzny, wychodzi powoli na środek, staje w blasku reflektora i opowiada o spektaklu. To Amiran Shalikashvili, mistrz pantomimy, dyrektor teatru. Nie rozumiem, mogę tylko z uwagą obserwować jego przejęcie, jego emocje i uczucia tak wyraziście rysujące się na twarzy. Ale nagle zaczyna mówić po rosyjsku i a jego słowa są pełne goryczy. Wspomina rok 1921, gdy 25 lutego Rosja napadła na Gruzję. Opowiada o trudnych latach okupacji. Ma żal, że w Tbilisi główna ulica, równoległa do Rustaweli, nazwana jest imieniem Puszkina, a o Granelim władze zapomniały. Niestety, nawiązuje do ataku w 2008 roku i znów wraca do języka Gruzińskiego. Po chwili kończy, schodzi ze sceny, rozpoczyna się spektakl.
W małej wiosce Kolkhi, w 1897roku, rodzi się Terenti Graneli. Jego dzieciństwo nieodłącznie związane jest z ubóstwem i cierpieniem chorej matki, która wkrótce umiera. Wychowuje go ojciec, który choć bardzo kocha swego syna, nie rozumie jego marzycielskiej duszy.
Narodzinom poety towarzyszą anioły
niedziela, 11 sierpnia 2013
408. Tbilisi. W kierunku starego miasta.
Plac Wolności i kolumna - dziś ze świętym Jerzym, który jest symbolem Gruzji. Niegdyś plac nosił imię towarzysza Włodzimierza Ilicza Lenina, a w centrum stał jego pomnik.
sobota, 10 sierpnia 2013
407. Tbilisi, wakacje i piłka nożna.
Jeszcze dziś, na dobranoc, krótka scenka zaobserwowana podczas włóczęgi, rozgrzanymi do białości, uliczkami Tbilisi. Miłość do piłki, niezależnie od długości i szerokości geograficznej, zawsze jest taka sama.
W Gruzji wakacje trwają czerwiec, lipiec, sierpień, a dzieci wracają do szkoły od niedawna dopiero 15 września. Jakiż to raj, ile czasu wolnego. Na przykład na pilne trenowanie gry w piłkę nożną. Można być przez chwilę Ronaldo, Zidane albo jeszcze kimś innym. Można być szczęśliwym.
W Gruzji wakacje trwają czerwiec, lipiec, sierpień, a dzieci wracają do szkoły od niedawna dopiero 15 września. Jakiż to raj, ile czasu wolnego. Na przykład na pilne trenowanie gry w piłkę nożną. Można być przez chwilę Ronaldo, Zidane albo jeszcze kimś innym. Można być szczęśliwym.
piątek, 9 sierpnia 2013
406. Tbilisi - spacer pierwszy i wizyta w Kaszweti.
Zabieram Was na pierwszy spacer po Tbilisi. Nie chciałabym zanudzić nikogo wyłącznie informacyjnymi postami. Od razu też zaznaczę, że nie będą to wyłącznie spacery po Gruzji Katarzyny Pakosińskiej, którą możemy zobaczyć w "Tańczącej z Gruzją" lub przeczytać o niej w książce "Georgialiki". Chciałabym pokazać ją taką jaką widziałam, nie tylko jej blaski ale i cienie. Nie będzie to również Gruzja Marcina Mellera z "Gaumardżos". Nie miałam tego szczęścia odwiedzać w tym kraju przyjaciół czy chociażby znajomych. Nie bywałam na suprach, a gościnność która jest przez niego opisywana, powoli już zanika, wypierana przez czasem wręcz drapieżne nastawienie na zarobek z turystyki. Co oczywiście jest zrozumiałe zarówno przez sytuację ekonomiczną ludzi, jak i zmiany będące zwyczajnym znakiem czasu.
Gruziński krzyż
środa, 7 sierpnia 2013
405. Metro - czyli jak podróżować po Tbilisi i nie tylko część 1.
Dziś kontynuacja praktycznych informacji, o tym jak można łatwo i przyjemnie podróżować po Gruzji. Oswajamy stolicę czyli metro w Tbilisi.
Nic prostszego, tańszego, a zarazem wygodniejszego.
Nic prostszego, tańszego, a zarazem wygodniejszego.
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
404. Dach nad głową czyli gdzie przenocować w Gruzji.
Chyba w żadnym kraju nie jest tak łatwo znaleźć miejsce na nocleg, jadąc na tak zwany "spontan". Ba, rzekłabym, że noclegi często same nas znajdują. A to ktoś w pociągu zapyta czy mamy gdzie spać, a to kierowca marszrutki (busa) coś poleci i jeszcze pod same drzwi odstawi. Nie wspominając już o Kazbegi czyli w Stepantsminda, zostaniemy po wyjściu z samochodu wręcz osaczeni przez grupę kobiet oferujących nocleg. To co martwiło mnie przed wyjazdem, czyli brak zarezerwowanych hosteli, okazało się zupełnie niepotrzebnym zawracaniem głowy.
Tak naprawdę to miałam "zabookowany" tylko pierwszy nocleg w Tbilisi, tak dla komfortu, że po przylocie nad ranem, bez problemu i szukania przyłożę spokojnie głowę do poduszki.
Wymieniam zgodnie z kolejnością podróżowania.
1. Tbilisi
Dom Tiny. Gościnny, otwarty, przytulny i artystyczny. Co niezwykle istotne 2 minuty od Placu Wolności, 5 minut od stacji metra - Liberty Square. Cena ze śniadaniem 35 Gel. Dostęp do komputera.
Tu strona domu Tiny, gdzie można dokonać rezerwacji, zobaczyć fotografie.
A to już mój pokój, w którym spędziłam pierwsze cztery dni i ostatnie dwa dni mojego pobytu w Gruzji:
Subskrybuj:
Posty (Atom)