Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Film japonski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Film japonski. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 lipca 2012

Pora deszczowa i kocia joga.


 Nie macie wrażenia, że zagościła u nas pora deszczowa? Upał poprzecinany gwałtownymi burzami, ściany wody za oknem i za chwilę parujące w jaskrawym słońcu chodniki. Deszczowo słoneczna szachownica doprowadziła do kompletnego wychłodzenia. Mam wrażenie, że czuję już w powietrzu zapach wczesnej jesieni. 




Ta pora deszczowa to najlepsza pora na chwilę podróży po kartkach książki. 

Zachwyca mnie ostatnio „Język baklawy – wspomnienia” Diany Abu-Jaber. Dla wielbicieli literatury z klimatem, lirycznej, ale tez niezwykle zmysłowej. A zmysłem do którego głównie się odwołuje, jest smak. Bowiem rodzinne wspomnienia poprzeplatane są opisami potraw gotowanych głównie przez ojca autorki, pochodzącego z Jordanii, Ghassana (Buda).  Wielbiciele kuchni Bliskiego Wschodu, znajdą tam wiele świetnych przepisów.  Sama zamierzam niektóre z nich wypróbować.
"Moje dzieciństwo składało się z opowieści – wspomnień i historii z życia ojca oraz mitów i legend, które podsuwała mi do czytania matka. Opowieści te często były w jakimś sensie o jedzeniu, a w jedzeniu zawsze chodzi o coś więcej: łaskę, tożsamość, wiarę, miłość" pisze we wstępie autorka. Ale historia jej życia, to również próba odnalezienia swojej tożsamości, swojego miejsca w życiu, „Bud i ja oczywiście wciąż jesteśmy kumplami, ale on nadal sobie wyobraża, że jego niezadowolenie to wina świata wokół. Też tak uważam. Może odziedziczyłam po nim tę cechę. Moja matka, wieczna Amerykanka, wie, że jesteśmy nieuchronnie odpowiedzialni za swoje życie i sami decydujemy o własnej przyszłości. Nie ma w niej chronicznej potrzeby, żeby nieustannie być w ruchu, zmieniać domy, kraje, zawody w poszukiwaniu ideału, punktu, w którym wreszcie będzie można zacząć żyć. Nie, według mamy rzeczywistość jest tu i teraz, zwyczajnie i po prostu. Ale w przypadku Buda odpowiedź brzmi – gdzie indziej.” Gorąco polecam .



Chciałam sfotografować "Język baklawy",  oczywiście mój kocurro wbił się na pierwszy plan. Że niby taki fotogeniczny. I z właściwą mu nonszalancją zaczął prezentować przed obiektywem ni to kocią jogę, ni to joginistyczne zabiegi higieniczne. Proszę, oto dość sędziwy kocur, prawie dziesięcioletni ludzkie około 70), a taki wygimnastykowany! Na fotce, chwila refleksyjno medytacyjna z nóżką w górze.Życzmy sobie w takim wieku podobnej sprawności :)

Co jeszcze jest można robić ciekawego w deszczowy dzień?



Tartę malinowo - jagodowa na kruchym spodzie i kremie z mascarpone. By później delektować się smakiem dojrzałego lata :)
Oraz w ramach poznawania innych światów (oraz wspominania miejsc odwiedzonych), polecam zobaczyć film japoński, związany z porą deszczową," Ima, Ai ni Yukimasu", angielski tytuł "Be with you". Jest to historia ojca, który samotnie, po śmierci żony, wychowuje sześcio letniego syna. Mia zanim umarła pozostawiła zrobioną przez siebie książeczkę. W niej zawarta była obietnica, że gdy przyjdzie za rok pora deszczowa, ona powróci i zostanie z nimi, aż do ostatnich deszczy. I gdy nastaje pora deszczowa, podczas spaceru, Takumi (tato) i Yuji (syn) odnajdują kobietę, która wygląda dokładnie jak Mia, ale nic nie pamięta i nie wie kim jest. Cudowny, bardzo wzruszający, niezwykły. Opowieść jaka mogła powstać tylko w Japonii. 
Dziś zapraszam do czytania, oglądania i smakowania - poznawania świata i cieszenia się nim wszystkimi zmysłami :)



 p.s. Czy ktoś wie co znaczą papierowe laleczki jakie przywiązuje na zewnątrz raz w tygodniu Yuji?? :) Bardzo mnie to intryguje.



niedziela, 31 stycznia 2010

Kontynentalny misz-masz czyli rzut oka na Japonię.

Zdaję sobie całkowicie sprawę, że być może, a raczej na pewno, wprowadzę w swoich postach galimatias. Ale tak to już jest, że nie da się w korcu, jakim jest pamięć, poukładać wszystkiego systematycznie. Czyli pisać zgodnie z "dopóki nie skończę wspominać Egiptu, nie zacznę myśleć o Japonii". To niewykonalne. Przynajmniej dla mnie. Tak więc mamy dzień bardziej egipski, w którym tęsknię do słońca nad Saharą i melodii modlitw płynących ze strzelistych minaretów. Lub mamy dzień w którym bardziej mi bliska jest Japonia. Gdy tęsknię za parkami Tokyo i ogrodami w Kamakurze, za wrzaskliwymi koncertami cykad. A w jeszcze inne dni wrócić chciałabym do miasteczek Kornwali lub do hałaśliwego Londynu. Jak w gobelinie przeplatają się barwy, obrazy, zapachy, wrażenia. Taki kulturowy melanż.

Od wczoraj buszujemy z Ines po Japońskiej kinematografii. W nocy genialny "Kikujiro" Takeshi Kitano. Komedia obyczajowa a właściwie film drogi opowiadający o 9 letnim chłopcu, który postanawia odwiedzić swoją mamę a towarzyszy mu w tym sąsiad Kikujiro grany przez Takeshi Kitano. Piękną i optymistyczną muzykę do tego filmu napisał Joe Hisaishi. Gorąco polecam.



Dziś natomiast do śniadania oglądałyśmy "Z pokorą i uniżeniem", film nakręcony na podstawie wybornej autobiograficznej książki Amelie Nothomb. Film i książka opowiada o pracy autorki w japońskim przedsiębiorstwie w Tokio, pokazując z dystansem i humorem różnice w mentalności i kulturze Japońskiej i Europejskiej. Również gorąco polecam, jak również inne książki Amelie.


To co pokazała Amelie przypomniało mi zbulwersowanie znajomego Japończyka, który pracował w amerykańskiej filii japońskiej korporacji. Czym tak był zbulwersowany? Ano tym, że amerykanie przyjmują ludzi do pracy na konkretne, nawet wysokie stanowiska. Jak to możliwe - przecież nikt tak naprawdę ich nie zna i nie wie jak pracują! W Japonii ludzie zaczynają od najniższych stanowisk i powoli pną się w górę po kolejnych szczeblach awansu. Służy to nie tylko sprawdzeniu pracownika ale i jego związaniu z firmą, po przeniesieniu się gdzieś indziej, musiałby znów zaczynać wędrówkę w górę od nowa.
Swoją droga oni chyba nie znają nawet pojęcia mobbingu (co nie oznacza, że go tam nie ma). Ale życie w ciągłym stresie i pod ogromną presją owocuje najwyższą liczbą samobójstw na świecie oraz "straconej dla świata młodzieży" czyli hikikomori (o tym zjawisku może kiedyś indziej).

Tokio 5 nad ranem (gdy wybrałam się na największy targ rybny w Tokio)
 

Dzielnica Ginza nocą - Tokio



  

  

Mój pobyt w Japonii był bardzo krótki. Spędziłam tam 6 sierpniowych dni w 2002 roku. Zbyt krótko, zbyt szybko i zbyt chciwie podeszłam do oglądania. Gdy wróciłam, miałam wrażenie jakby to mi się jedynie przyśniło. Kompletny brak realności. Teraz już wiem, że trzeba było zrezygnować z jakichś "miejsc do zobaczenia" na  rzecz chwili lenistwa, gdzieś w ogrodzie lub w parku, lub powłóczenia się bez celu po tokijskich ulicach. Ale bałam się, że być może to jedyny raz gdy jestem w tym kraju i chciałam jak najwięcej zobaczyć... Kiedyś chciałam stworzyć stronę o moim wyjeździe ale jak zwykle zabrakło czasu i została tylko próbka, która jednak bardzo mi się podoba i jest bliska memu sercu... W drodze


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...