Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Powrót do domu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Powrót do domu. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 sierpnia 2008

Witam w Polsce :)

Witam już w naszym miasteczku. Po kilku dniach w Kairze spędzonych na drobnych zakupkach (ależ ja się nauczyłam targować i negocjować ceny!), na połowie dnia spędzonego w Cytadeli (zwiedzanie muzeum wojska, powozowni, muzeum policji, pozostałości po pałacu Alego Paszy, spędzeniu długich chwil w skupieniu w meczecie alabastrowym), po ostatnich pysznych kolacyjkach w naszym ulubionym GAD'zie, odpoczynku w ulubionym hoteliku King Tut, wyruszyłyśmy do Polski.
Na dzień dobry samolot miał 2 godzinne spóźnienie. Czas na kontemplację lotniskowej poczekalni ;) między 3 w nocy a 5 nad ranem. Ines zasnęła snem sprawiedliwego, ja czuwałam, bo a nóż widelec coś się z mieni. Nic się nie zmieniło, wylecieliśmy po 5 nad ranem, żegnając pogrążony w ciemnościach Kair. W Egipcie dzień wstaje późno, słońce budzi się ok. 7 a wybiera na spoczynek również ok. 7 wieczorem. Powinnam napisać jak mawiali starożytni Egipcjanie rodzi się i umiera. Litościwe jest słoneczko, grzeje mocno ale za to krócej niż u nas i pozwala rozkwitać nocnemu życiu w Egipcie.
W czasie lotu obudziłam się nad postawionym śniadaniem (jajeczko niezbyt zachęcające, ale za to owoce i ciasteczko apetyczne. Niezbyt byłyśmy przytomne, nie chciało nam się jeść. Jeszcze chwila drzemki i byłyśmy już w Pradze. Tam szybko za nasze gigantyczne bagaże i do taksówki (o nie, to na pewno już nie był Kair - po cenach łatwo można się zorientować ;) ) i na dworzec kolejowy. Kupiłyśmy bilety i w drogę. Bardzo miło zaskoczyli mnie Czesi :) Starali się nam pomóc z bagażami nawet bez naszego zwracania się o pomoc. Przesiadka w Olomoucu, a następnie pociąg do Krnova - wszystko to brodząc w zieloności. Moja pierwsza myśl, gdy zobaczyłam szmaragdowe łąki - o jakże by było miło paść na taką łąkę :) i długo z niej nie wstawać. Ines dalej spała a ja chłonęłam każdy zielony liść, trawkę, drzewo, zachwycałam się zwłaszcza trasą z do Krnova, wijącą się pomiędzy górkami, znikającą w tunelach, przecinającą małe, zadbane i urokliwe wioseczki. A z Krnova to już "rzut beretem", który pokonaliśmy dzieki uprzejmości naszych przyjaciół i ich transportowi dwóch sierotek i ich wielkiego bagażu :) Za co bardzo, bardzo dziękujemy Iwonko i Filipku :).

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...