Plac Wolności i kolumna - dziś ze świętym Jerzym, który jest symbolem Gruzji. Niegdyś plac nosił imię towarzysza Włodzimierza Ilicza Lenina, a w centrum stał jego pomnik.
Tu co kilka metrów zupełnie inne sklepy. Tu na drodze do świątyń trzech religii (chrześcijańskiej, muzułmańskiej i judaistycznej) kwitnie handel dewocjonaliami, ikony, różańce, świece, pasmanteria, którą można ozdobić szaty liturgiczne, święte pisma oraz wszystko to czego pobożna dusza i ciało potrzebować może.
Dla turystów wszelkie rodzaje czurczeli - orzechów nanizanych na sznureczki jak paciorki, zanurzonych w długo gotującym się soku z winogron z dodatkiem mąki, następnie powieszonych do zasuszenia. Taki "gruziński snickers". Dla mnie zbyt gumowy i nijaki. Ale wielu ludzi bardzo go lubi.
Jest to ta część miasta, gdzie możemy "zgubić" się na chwilkę w zaułkach, by odnaleźć czas, który minął bezpowrotnie w innych miejscach na świecie.
6 komentarzy:
Twój blog jest nawet nawet ;)
This is a beautiful town. Great photographs as always. St George is magnificent.
A ja z przyjemnością poczytałam o Gruzji:). Mi również odpowiada taki sposób podróżowania, choć rzadko możemy sobie pozwolić. Czekam, aż moje pełnoletnie w tym miesiącu dziecko zacznie zarabiać na swój rachunek i będzie dokładać do wyjazdów;))
Pozdrawiam:)
Jestem również tu:
www.navijka.blogspot.com
Meble, nawet, nawet dziękuję ;)
Adrian, thank you so much :))
Navijko, bardzo się cieszę, że mogę zaproponować Ci Gruzję :) Rozumiem Cię doskonale, wiem ile podróże kosztują wyrzeczeń. Z przyjemnością będę zaglądać na ten drugi blog :) Bardzo dobre propozycje filmów :) Pozdrawiam serdecznie :)
Prześlij komentarz