Zdążyłam natomiast troszkę zapoznać się z "oskarowym" (tegorocznym) repertuarem filmowym i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Próbujemy z Ines typować, ale wybór jest dość trudny.
Lufthansa zmieniła mi w międzyczasie godzinę lotu powrotnego i będę zmuszona nocować w Warszawie lub szukać kogoś, kto zechciałby przywieść mnie późno wieczorem z Opola, bo niestety nie załapię się na ostatni autobus.
Najwyższa pora zabrać się za przygotowania do spotkania z Gruzją,
przygotowany mam zestaw lektur + trochę przypomnienia z dziedziny
fotografii podróżniczej. Do tego jeszcze filmy, Travelbit forum i kilka
blogów tematycznych.
Tymczasem dalej przemierzamy Turcję, a właściwie ulice Antalyi po smacznym obiedzie i deserze, naszej nowej miłości (tak naprawdę bardziej mojej niż Ines) czyli pismanije.
O poranku jedziemy natomiast na Konyaalti Plaji, kamienistą, popularną i bezpłatną plaże by zanurzyć się w wodach morza Śródziemnego i zobaczyć co pod powierzchnią wody. Oraz na zaplanowany wypoczynek - uwielbiam moczyć się w wodzie :)
Od wczesnych godzin słońce praży nas na tym polu kamyczków, trudno o cień, trudno przejść na bosaka do wody. Stopy zdają się aż skwierczeć od gorąca. łapiemy chłodne prądy, podglądamy nieliczne rybki, przeliczamy koszt dojazdu tramwajem, czas oczekiwania i przejazdu i stwierdzamy, że jednak następnego dnia skorzystamy z płatnej, najbliższej nam plaży - Mermerli Banyo. Nieduży kawałek przestrzeni szczelnie wypełniony leżakami, schodzimy po stromych schodach, wybieramy leżak. Zawsze bliżej wody, pływamy na zmianę i chcemy zawsze mieć się na oku, różnie to bywa. Powyżej restauracja gdzie należy wykupić bilety i skąd co jakiś czas schodzą kelnerzy przynosząc zamówione napoje czy dania - prawdziwy luksus. Ograniczamy się jedynie do lodów na patykach, napoje mamy własne, a obiad zjemy taniej w mieście.
Wokół skały, kaskady wody i trochę więcej życia do obserwacji pod wodą. Niestety nic nie umywa się do Morza Czerwonego, które nas z pewnością zepsuło :) Zresztą, w Dahab, mimo przełomu wakacji, plaże były puste, leżaki i parasolki bezpłatne. Choć morze o wiele bardziej atrakcyjne. Bogactwo Turcji, według mnie, leży zupełnie gdzie indziej, ale o tym gdy tam dotrzemy. A zapewne jeśli pojechałybyśmy głębiej w ląd, na wschód, takich magicznych miejsc odkryłybyśmy jeszcze więcej. Ale niestety nie wiedziałyśmy, że tak łatwo, przyjemnie i wygodnie jest tu podróżować.
10 komentarzy:
Góry tuż nad morzem wyglądają oszałamiająco :) Ciekawy zestaw lektur, tylko pozazdrościć Gruzji! :) Pozdrawiam :)
Wspaniałe wspomnienia. Pięknie tam.
Pozdrawiam.
wystrój nabrał świeżości, jest taki wiosenny - podoba mi się :)
w koncu znalazlam troche czasu, zeby poczytac i poogladac Twoj blog. Ale podroze i ile wspomnien, wspaniale. Pozdrawiam Monika
Och... a mnie ostatnio tak zmarzły stopy... a Ty tutaj o skwierczeniu :)
mmm...
P.S. O widzisz, czyli mam szansę na więcej dobrej muzyki u Doktorka :) super! A Waltera Bishopa również bardzo lubię :)
Izo, podobnie jest na Synaju w Egipcie - woda i tuż obok rdzawo - czerwone góry :)Świetnie się czyta - Toast za przodków, właśnie zaczęłam :)
wkraju, piękniej jeszcze będzie :) Już bym pisała o Kapadocji, ale wszystko po kolei :)
Emmo, dziękuję, właśnie o to mi chodziło, ciemne kolory mnie zmęczyły :)
Moniko Jall, dziękuję, mam nadzieję, że nie zanudziłam :)Pozdrawiam i zapraszam na więcej :)
Mała Mi, to dzisiaj mam post o ciepłej wodzie, do zamoczenia przemarzniętych stóp :)
Prześlij komentarz