Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov

poniedziałek, 27 września 2010

Japonia. Być bezdomnym czy cesarzem w Tokio?

Z jednej strony centrum Tokio i teren zieleni wielkości Central Parku w Nowym Jorku, zamknięty dla gapiów. Z drugiej strony specjalny teren, wydzielony pod namioty bezdomnych. 

Wysiadasz na największej stacji metra Tokyo-eki, kilka kroków, mijasz bramę Wadakuramon i jesteś już na placu Koyo Gaien. 












 Słońce praży wysypany tam jasny żwirek, jak ziarnka na patelni. Pod parasolkami przycupnęli operatorzy z kamerami. Byle przeczekać tą porę dnia, w której cień się kurczy jedynie do niewielkiej plamy uciekającej spod stóp. Już jedynie piękny, kamienny most Niju-bashi dzieli nas od bramy prowadzącej do cesarskiego pałacu (Kokyo) zbudowanego na miejscu starego z czasów Edo. Odgrodzony od świata i ludzi potężnymi murami, fosą pełną tłustych, bezpiecznych i szczęśliwych karpi (w Japonii karp uważany jest za rybę niejadalną). Niestety brama Seimon jest ostatnią do której docieramy. Strażnicy nie pozwoliliby na niepokojenie wielkiego Tenshi (syna niebios), jak tytułuje się oficjalnie Jego Cesarską Mość. Zasiada on na Chryzantemowym Tronie. Jego insygniami są lustro - symbol mądrości (jakże odmiennie od naszego utożsamiania z próżnością), klejnot - oznaczający uczynność oraz miecz - dowód męstwa. I historia Tenshi pozostałaby jedną z niezwykłych baśni, gdyby nie to, iż Japończycy do II Wojny Światowej wierzyli, że ich władca rzeczywiście jest boskim przedstawicielem na ziemi, że jest niezwyciężony, a wręcz nieśmiertelny. Amerykanie bezlitośnie odarli ich ze złudzeń bombardując pałac w 1945 roku.




Nieopodal bramy, spoza gałęzi  powykręcanych sosen, wyłania się wieża Fushimi - yagura. Tu umierała legenda wraz z wieloma oddanymi żołnierzami cesarskiej, niepokonanej armii. Wówczas pobliski plac zabarwił się krwią tych, którzy nie znieśli ani porażki, ani wstydu kapitulacji i popełnili rytualne samobójstwo.




 Nie wejdziemy na teren pałacu i ogrodów. Zrobić to można jedynie dwa razy w roku, w dniu urodzin władcy 23 grudnia, oraz 2 stycznia. Ja mam niestety tylko kilka dni skradzione z japońskiego, parnego sierpnia.




Pałacu strzeże również pokryty patyną czasu, samuraj idealny, słynący ze swojej lojalności dla tronu - Kusunoki Masashige (1294 - 1336)



Ale gdy wędrować będziemy bez pośpiechu, unikając wycieczkowego, komercyjnego pędu, odkryjemy inne oblicze Tokio. Bezdomnych. Takich samych jak w innych krajach świata, z jedną małą różnicą. W Europie czy na innych kontynentach jest to temat zamiatany pod dywan. Uparcie wyrzucany z pamięci. O ludzi, których machina bezlitosnego pięcia się po kolejnych szczeblach kariery, przepuściła przez swoje tryby i wypluła - tu miasto się troszczy. Przeznacza się dla nich tereny w parkach, by mogli rozbić swoje foliowe domy - miasteczka. Gdzie utrzymuje się czystość i porządek, gdzie na zewnątrz pośród ustawionych doniczek z kwiatami, suszy się pranie. Stoją rowery, wiszą parasolki i trafiają się nawet rzeźby. A we wnętrzu namiotów, tu i tam, widać niebieskie światła ekranów telewizorów lub słychać muzykę. Nic tam nie ginie. Bo Japonia to taki kraj, w którym zapomniany w metrze na ławce aparat fotograficzny, odnajdziemy w tym samym miejscu nawet po kilku godzinach. Ludzie, którzy wyłamali się ze ścisłych ram społeczności, lub zostali z niej z różnych powodów wyrzuceni, nazywani są tu "ludźmi bez stałego zamieszkania". Organizowane są dla nich koncerty, festyny, a świeże jedzenie mogą zabierać w specjalnych punktach. Tam bez groźby kary z urzędu skarbowego pozostawiają je kucharze - jedzenie, które w restauracjach nie może leżeć dłużej niż 15 minut po przyrządzeniu. Takie miasteczko możemy zobaczyć na filmie "Hanami - kwiat wiśni". Natomiast gdy bezdomny zapragnie przenieść się w inne miejsce, robi ze swojego całego dobytku pakunek i pozostawia go w oznaczonym miejscu, skąd zostanie zabrany i dostarczony pod nowy "adres zamieszkania".

 W Japonii klimat jest ciepły, więc może jest to sposób na polską (pod względem finansowym) emeryturę? Sprawa do przemyślenia :) I nawet blog by można było prowadzić z jednej z rozlicznych kafejek internetowych :]






W parkach znajdziemy również kramiki z bonsai dla pasjonatów :)








10 komentarzy:

Grasza44 pisze...

Uleńko, po co mi jeździć po świecie...w tym wieku:), kiedy mogę siedząc sobie w domku czytać Twoje zapiski z podróży dalekich i egzotycznych. Potrafisz człowieka zafascynować takimi ciekawostkami, o których nie przeczytam w książce. No i zdjęcia wszystko mówiące, dzięki Ci za to. Pozdrawiam cieplutko.

Nivejka pisze...

Wycieczka za zupełną dormochę. Piękne zdjęcia:)

Akwarelia pisze...

Dziękuję Ci pięknie za oprowadzenie mnie po Japonii. Zwłaszcza tej nieznanej z folderów. Miło wiedzieć, że jest na świecie kraj, w którym ludzie bezdomni są nadal u siebie.
Pozdrawiam. :))

zielinskabeata pisze...

jestem pod wrażeniem,
jakoś tak inaczej sobie wyobrażałam to jak tam jest..
Zdjęcia świetne, opowieść również

mama ammara pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
mama ammara pisze...

Urszulo, nie wiem czy widziałaś mój komentarz, ale wkradła się tam taka literówka, że nie wiem czy śmiać się czy płakać. Najmocniej przepraszam i jeszcze raz:
"Piszesz tak i fotografujesz tak, że i moje pęcherzyki płucne się sklejają. Proszę przyjmij moje wyróżnienie: Jordania Okiem Polki - Wyróżnienie
Życzę więcej cudownych podróży Tobie i nam - byśmy mogli potem w nich uczestniczyć na łamach Twojego bloga.

paulina pisze...

świetna wycieczka, z bardzo miłym przewodnikiem i pięknymi widokami. co prawda wycieczka do chin to jest to o czym śnie, ale "żabim skokiem" do japoni ;) czemu nie!!
z niecierpliwością czekam na więcej, pozdrawiam :)

W drodze... pisze...

Bardzo dziękuję Wam za tak miłe mojemu sercu komentarze :) Obiecuję się, że będę dalej starać się oprowadzać Was po moich "krainach" :) Mamo Ammara, bardzo dziękuję za TAKIE wyróżnienie :) Może kiedyś uda mi się napisać i pokazać również Jordanię. Długa wędrówka po Jordanii i Syrii jest bowiem jednym z moich marzeń :)
Ostatni czas mi jakoś nie sprzyja, kurczy się wrednie. A pracy w szkole i po szkole multum. Jutro mam nadzieję, że zabiorę się za następną japońską historyjkę :)

anulla pisze...

O Japonii, zwłaszcza tej współczesnej, wiem mało, z "Japońskiego wachlarza" Bator czy książek Bruczkowskiego. Nie ukrywam, to fascynujący kraj, ludzie...

Czekam z niecierpliwością na kolejne odsłony, zwłaszcza te "socjologiczne"! I ciekawostki, tak jak te o egzystencji bezdomnych, a raczej ko-egzystencji, to było fascynujące!

Anonimowy pisze...

Kiedyś poproszono cesarza Japonii, by opowiedział, jak to było kiedyś, gdy był zwyczajnym małym chłopcem. "Nigdy nie byłem zwyczajnym chłopcem" - tak mniej więcej odpowiedział. I tak samo, jak cesarzowi, nie ma czego zazdrościć japońskim bezdomnym. Z całym przekonaniam Japonię można określić jako państwo bardzo opiekuńcze. Jednak pod pewnymi warunkami, których bezdomni nie spełniają.
"Japończycy nie reagują na widok bezdomnych. Są to dla nich ludzie przegrani. Nie rozmawiają na ich temat. Policja, co kilka lat usuwa namioty bezdomnych z parków, ale oni i tak wracają, bo poza usuwaniem namiotów rząd Japonii nie ma pojęcia co z nimi zrobić." Zachęcam do lektury całego wpisu, którego autor (Polak) okazał się wnikliwym obserwatorem, oto link: http://www.forum.konnichiwa.pl/viewtopic.php?f=3&t=2029
Pozdrawiam i załączam wyrazy szacunku.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...