Strony

"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Dziś o "Bierzemy misia w teczkę..." :) - czyli nie o naszych podróżach.

Tak jak powyżej, dziś nie o naszych podróżach. A co, to też podróże warte (nawet bardzo) przeżycia i przewędrowania wspólnie :) Są blogi o cudzych książkach, cudzych dziełach, to i ja od czasu do czasu mogę wtrącić cudze podróże. 

Jak tak wczoraj sobie marzyłam i inspirowałam się do realizacji własnych marzeń, poszukiwałam wiadomości o pani Teresie Bancewicz. Później już w ogóle rozszalałam się w poszukiwaniu wypraw ekstremalnie ciekawych i odkryłam nowych podróżników, którzy wzbudzili we mnie wielki zachwyt, podziw, ba, wręcz uwielbienie ich wyczynów, podejścia do życia i świata. 

O kim mowa - o Romku Zańko wraz z synem Jonaszem ze Szczecina. "Od siedmiu lat co roku wyruszają w świat. Pierwsza była wyprawa ze Świnoujścia na Hel, gdy Jonasz miał sześć lat. W kolejnych latach pojechali autostopem do Francji, Szkocji, Indii, Mongolii, Tybetu i Japonii.


 [źródło: Internet]

Gdy czytam o takich eskapadach, to żal mi, że nie jestem facetem, a moja córka to nie syn (syncio niestety nie bardzo ma ochotę na podróże), bo bałabym się z taką ładną dziewczyną jeździć stopem, z samą sobą to spokojnie :) I jeszcze póki mogę ją zabierać, to staram się zapewnić jej w miarę bezpieczny wikt i opierunek. Niestety, opłacanie wszystkich wydatków, jedynie przez sponsora w mojej osobie, znacznie ogranicza nasze możliwości. Ale ugadane już mamy, że gdy przyjdzie na to pora, gdy już nie będę się martwić, że jakby coś ze mną się stało - to kto się nią zajmie, ona zaopiekuje się zwierzakami i domem, a ja wyruszę w swoją drogę stopem. Kiedyś tak lubiłam ten sposób podróżowania :)

Wracając do powyższych Panów :) Niesamowity sposób uczenia świata swojego syna, nie ma chyba piękniejszego. "Szef galerii Romek Zańko i jego dziesięcioletni syn Jonasz wybierają się na egzotyczną włóczęgę z 300 dolarami w kieszeni. Przez Rosję na Syberię, do Mongolii (tam Jonasz chce dosiąść mongolskich koników), Chin, Tybetu, Pakistanu, Iranu i Turcji. - Chcemy zbojkotować kolej, którą niedawno uruchomili Chińczycy, i do Tybetu będziemy się starali dostać od strony Yunnanu - zastrzega Romek.
W ubiegłym roku podróżowali do Indii, żeby zobaczyć słonia. W tym roku chcą "wypuścić misie". - Kiedy byliśmy w Azji, wszędzie, w wioskach i miasteczkach, zwykle pierwsze witały nas dzieciaki - opowiada Zańko. - Biegły za nami, umorusane, gluty do pasa i krzyczały: "heloł, "heloł", ciekawi przybyszów z dalekiej krainy. Jedni chcieli się Jonaszem bawić, pokazując swoje skarby: stary grzybek, gumę do życia (też nienową). Ale byli i tacy, którzy chcieli z nami toczyć wojnę, biorąc nas za Amerykanów. Chcemy rozdawać im misie, które zabierzemy z Polski." 

Bardzo gorąco polecam ich relacje, barwne, zabawne i tak inne od standardowych wspomnień rodziców zabierających dzieci na wakacje: Szczecin - Tokio, Azja1, Azja2, Azja3, Azja4, wywiad z Romkiem Zańko. Nie martwię się, że zanudzi Was tak duża ilość linków, teksty są rewelacyjne :)


[Źródło: Internet]

Jeszcze jedno, poza więzią między ojcem a synem, która rośnie i umacnia się w podróży, to wszystkich innych plusach mówi list usprawiedliwiający do szkoły, napisany przez Jonasza :)

Szanowna Dyrekcjo i Wy Ciało Pedagogiczne!
Już wcześniej miałem napisać razem z Tatą usprawiedliwienie mojej nieobecności w szkole. Ale byłem bardzo zajęty. Musi mnie Pani zrozumieć. Musiałem spłynąć nepalską rzeką, pociągnąć świętą krowę za ucho, pobawić się z nepalskimi kolegami, wdrapać się na parę górek, popatrzeć jak skaczą małpy. Widzi Pani ze naprawdę ważne rzeczy miałem do załatwienia. A poza tym cały czas się uczę. Wiem na przykład, że na mongolskim stepie jest roślina0która można zjeść i smakuje jak szczypior. Wiem że tam gdzie są teraz największe góry świata kiedyś było morze. A z Tybetu wypływa wiele ważnych rzek które płyną przez wiele krajów. Wiem jak jest "dziękuję" po mongolsku, chińsku, tybetańsku, w hindi. Chińczycy jędzą pałeczkami, a hindusi palcami. A wie Pani że w Azji można bekać przy jedzeniu i nikt nie ma o to pretensji. Musi Pani spróbować, to naprawdę fajne. Lub są rzeczy których niestety jeszcze nie rozumiem. Może szkoła ma coś na ten temat do powiedzenia. Widziałem jak ludzie robią krzywdę innym tylko dlatego, że Ci inaczej wyglądają, są z innego państwa, inaczej nazywają boga. Czy tego ktoś ich nauczył? Czy w tym roku szkolnym przewidujecie zajęcia które naucza ludzi nie robić sobie krzywdy. Poważne problemy okazały się z liczeniem. Spotykaliśmy osoby, które nic nie miały a dawały bardzo dużo, często ci co wydawało się że maja dużo, niewiele mieli. Jak to tłumaczy matematyka.
Jonasz

A jutro już wracamy do naszej, o wiele bardziej tradycyjnej i ucywilizowanej ( aż za bardzo) podróży. :) Miłego poniedziałku :)

5 komentarzy:

doro pisze...

Fantastyczny team ;)
Ale Ty masz z Ines równie wspaniały!

mama ammara pisze...

Urszulo, świetne znalezisko. Wczoraj zamiast iść spać - czytałam. Niesamowite. Wszystko. No i do tego świetnie się czyta naprawdę - po prostu od razu lubi się tych ludzi: za poczucie humoru, dystans, a przede wszystkim za odwagę marzenia i realizacji marzeń.
Nie pożyczyłam Ci wesołych Świąt, więc chociaż złożę życzenia Szczęśliwego Nowego Roku - żeby był obfity, kreatywny, zdrowy i żebyś mogła zrealizować swoje wspaniałe marzenia!

W drodze... pisze...

Bardzo dziękuję :)
Mamo Ammara, ja sobie te relacje wydrukowałam i wzięłam sobie do czytania przed zaśnięciem :) Są rewelacyjne! :) Dziękuję za życzenia i również życzę Ci realizacji wszelkich marzeń, pociechy z Ammara i jego taty oraz szczęścia bez liku :)

akemi pisze...

Niesamowite eskapady i godne najwyższego uznania. :)

HANNA pisze...

Witaj
Dziekuje, że zawędrowalas do mojego Belgowa.
Pozdrawiam i czytam Cie dalej.
Buziole w noch

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...