Po paskudnych pająkach dziś chciałam pokazać coś milszego, po jałowości pustyni, coś bardziej kipiącego życiem. Ale nie obędzie się bez kropelki dziegciu, którą zresztą sami sobie szykujemy. Upiór cywilizacji, który coraz bliżej nas się zakrada. Golem, którego niegdyś ożywiliśmy, a teraz zasilamy. Jego wysoką postać możemy odnaleźć w jednej z alejek Eden Project. Skonstruowany z tego wszystkiego, co wydaje się nam niezbędne i po nas pozostaje w ogromnych ilościach. Ale na pocieszenie, wokół rozłożyły się ogrody i łąki, pełne barw, kwiatów, zieleni, życia i optymizmu. Może jeszcze ni wszystko stracone :)
Pechowo, gdy dotarłam do Eden Project, rozsiąpił się na dobre deszcz, więc jak ekwilibrysta utrzymując broda parasolkę (by ochronić aparat), balansowałam nad kwiatami. Każdego z nich szkoda było nie uwiecznić. A jak człowiek się tak już napatrzył na takie łąki, mógł sobie w sklepiku, na miejscu, kupić gotowe zestawy nasion, albo sadzonek. Bardzo żałowałam, że nie mieszkam na miejscu, bo zapewne trochę tych doniczkowych roślinek oferowanych do sprzedaży, zabrałabym z sobą :)
Chciałam pokazać jak wyglądał Eden Project jeszcze przed stworzeniem ogrodu, niestety nie znalazłam takiego zdjęcia, będę musiała zeskanować. A tak wygląda z góry.
(źródło zdjęcia: internet)
Znalazłam jeszcze ekspozycję, czy instalację (nie wiem jak to określić), która prezentowana była w Eden Garden w 2008 roku. Coś pięknego! A tu link do większej ilości zdjęć:
(źródło zdjęcia: internet, autor Bruce Munro)
16 komentarzy:
a czy przypadkiem nie czyściłaś komputera ze zbędnych plików? Mnie tak dzieje się za każdym razem, kiedy "wyodkurzam" sobie komputer.
O przynajmniej mogę wejść na komentarze. Nie, to nie jest wina czyszczenia. Nic ostatnio nie ruszałam, a znika co chwilę coś innego. A to zdjęcia z postów, a to z marginesu :(
Wpadłam w zachwyt nad tymi kwiatami. Latem zrobię też, oprawię w ramki i powieszę dla ozdoby na ścianie. :)
The translator was not working when I viewed these pictures but I don't need a translation for beauty- very nice! I also wanted to tell you that I have an award for you at my blog!
O kurcze... ta ekspozycja ostatnia to coś pięknego... :) cudowne światełka... :) szczęściara z Ciebie :)
Kwiaty z lampek świetne. Stwór przedziwny, obawiam się że to taka przenośnia naszej nędznej przyszłości :)
(english) i love your flowers photos.
you have a lot of talent
Kwiaty to jednak najpiękniejsze kiecki mają, jak balowe, z jedwabiu najprzedniejszego!
Świetne zdjęcia, piękne kadry ;)
Potwór śmieciowy - znakomity!
Dziękuję wam Moi mili Goście za dobre słowa :) Eden Garden to miejsce gdzie można spędzać długie godziny, nie tylko z aparatem w ręku :) Nawet w deszczu :) Może jeszcze dziś coś wrzucę stamtąd zielonego, zanim powrócimy wspomnieniami na piaszczystą Saharę :)
Jeff and Ed, welcome :) Thank you so much for your nice words and the award :) It's great surprise for me :)
Kwiaty cudne - przepiękna feeria kolorów. Uleńko dobrze, że jesteś - nie muszę wędrować po świecie, żeby tam być - wystarczy Ciebie odwiedzić!!! Wszystko tak pięknie opisujesz, że moja wyobraźnia pracuje na zwiększonych obrotach...i to jest fajne. Mocno i gorąco Cię pozdrawiam. Sama nie mam ostatnio czasu pisać ale cudze teksty z chęcią wieczorami czytam.
Grażynko z wielką przyjemnością będę dla Ciebie pisać i fotografować, by zabierać Cię w podróż :) Najchętniej dookoła świata. Dziś tylko nieco jestem wyeksploatowana :) Także kolejny post ze zdjęciami mojego autorstwa odkładam na jutro :) Pozdrawiam serdecznie :)
Łojejku, ale piekne miejsce widzialas - kiedys ogladalam cykl angielskich filmow poswieconych ogrodom - ten tez tam byl, a ja sobie wzdychalam przed telewizorem.
To zdjecie z kolorowymi swiatelkami przypomnialo mi Kair - jak nad nim kolowal samolot - moglabym sobie tak latac az do upojenia w nocy.
Kasiu, nam też się trafiła lot w jedną stronę z Pragi do Kairu. Te miasta pod nami to były całe galaktyki, klejnoty, coś pięknego. A ja się martwiłam, że lecąc nocą nic widzieć nie będziemy. A tu taka nagroda :)
Prawda - moznaby tak sobie latac i latac.
Przepraszam, ze tak perfidnie wetkne Ci tu linka do siebie- http://mama3swinek.blogspot.com/2009/11/miao-byc-jak-zawsze.html - po prostu go usun jesli Cie razi - ja tez ogladalam Kiar jak klejnot :) Ostatnio coraz czesciej chcialabym tam wrocic...
Mialam jechac z Przyjaciolka (ta, z ktora bylam w Egipcie) do Boliwii, ale chyba mi sie to rozpelznie...........
Bardzo dziękuję za linka, na szybko przeczytałam, bo muszę do pracy :( Ale później wrócę i poczytam co było dalej :) Podoba mi się "druga połowa próbuje empirycznie przekonać się (najlepiej w autobusowym tłoku) jak smakuje Europejka :DDDDDDDDD" Rewelacja :D I jeszcze czego się boję to zagubienia bagażu - strasznie :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Prześlij komentarz