Dawno, dawno temu, na półwyspie Synaj, żył bogaty emir. Miał on przepiękną córkę z której był bardzo dumny. Niestety, jego ziemię nękały wojny i nieczęsto bywał w domu. Podczas jego nieobecności mała córeczka dorosła, i coraz bardziej przepadała za towarzystwem urodziwych młodzieńców. Jej apetyt na męskie karesy stawał się coraz większy. By zaspokoić swoje żądze, dziewczynie nie wystarczył jeden mężczyzna, spotykała się z dwoma, z trzema na raz urządzając głośne orgie. Mieszkańcy pałacu byli oburzeni, ale nikt nie ośmielił się poinformować emira o rozrywkach jego córki. W tym czasie, niedaleko pałacu, otworzyła się w morskim dnie, błękitna, bezdenna czeluść. Tak, jakby ziemia również chciała pokazać swój gniew. Mijał czas, jednak wszelkie sekrety mają to do siebie, że im bardziej ludzie starają się je ukryć, tym bardziej one dążą do wyjścia na jaw. Tak też się stało i tym razem. Emir wrócił znużony z kolejnej wojny i zastał swoją najdroższą córkę w objęciach kochanków. Wpadł w straszny gniew. Postanowił publicznie i srogo ukarać rozpustnicę. Dziewczyna jednak uciekła z pałacu i stanęła nad brzegiem morza, nad błękitną czeluścią. Odwróciła się w stronę ścigających ją ludzi. Jej piękną twarz wykrzywiała wściekłość. Myślicie, że mnie pokonacie! - krzyczała - Zawsze będą mnie uwielbiać, ci wszyscy, którzy odważą się tu zanurzyć. A ja ich przyjmę do siebie i nigdy już wam ich nie oddam! Splunęła w stronę coraz większej grupy stojącej na brzegu. I zanim dosięgły ją ostrza, rzuciła się w morską głębię.
Tyle legenda, ale miejsce istnieje naprawdę. Do dnia dzisiejszego miejsce to kusi wielu śmiałków, którzy nurkują i pozostawiają swoje dusze na dnie i w objęciach pięknej córki emira. Co roku dla jednego z nich jest to ostatnie nurkowanie, śmierć tu poniosło już około 100 śmiałków.
Tyle legenda, ale miejsce istnieje naprawdę. Do dnia dzisiejszego miejsce to kusi wielu śmiałków, którzy nurkują i pozostawiają swoje dusze na dnie i w objęciach pięknej córki emira. Co roku dla jednego z nich jest to ostatnie nurkowanie, śmierć tu poniosło już około 100 śmiałków.
(źródło zdjęcia: internet)
Tuż obok Dahab istnieje jedna z kilku istniejących na świecie "błękitnych dziur" czyli Blue Hole. Jest to rodzaj jaskini sięgającej 130 metrów, na głębokości 55 metrów znajduje się 26 metrowy tunel "The Arch" prowadzący na otwarte morze i głębię sięgającą już setek metrów. Sama jaskinia ma kształt leja zwężającego się do 60 metrów.
(źródło zdjęcia: internet)
Jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych do nurkowania miejsc, a jednak niezmiennie kuszący. Ciemny tunel i dno jaskini myli, mami, gubi. Sam tunel wygląda na krótszy (10 metrów) niż jest w rzeczywistości. Jest to pułapka dla najbardziej doświadczonych nurków, którzy powinni mieć za sobą specjalny trening, a ze sobą butle ze specjalną mieszaniną gazów.
(źródło zdjęcia: internet)
A tu znaleziony na YouTube filmik z nurkowania na dno Blue Hole (100m) wykonany przez Sławka Paćko.
Nie tak dawno zanurkowało nocą w Blue Hole dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich nie był doświadczony. Postanowił zobaczyć jak to będzie gdy wyłączy swoją latarkę. Gdy jeden z nich się wystraszył i ponownie włączył światło, drugiego już nigdzie nie było widać...
Na skale tuż obok krawędzi morza zawieszone są tablice upamiętniające tych, którzy tu pozostali. Są wśród nich również Polacy.
Tak wygląda Blue Hole głęboko pod wodą, a jak wygląda na powierzchni? To było kolejne nasze miejsce do snurkowania z przepięknymi rafami, które odkryłyśmy na wycieczce z Planet Divers. Przyjechałyśmy tu samochodem przed południem, z małą grupką chętnych do zwiedzania podmorskich ogrodów. I poczułam się jak na Marszałkowskiej, z tym, że z przewagą naszych sąsiadów zza wschodniej granicy. Ciekawe jak długo przy takim oblężeniu ta rafa wytrzyma... A w wodzie ludzie wręcz "deptali" sobie po głowach. Po południu turyści rozjeżdżali się i rafa pustoszała, szkoda, że my również musieliśmy wówczas jechać. Zdarzali się również pod wodą chętni "oprowadzacze" po rafie, Egipcjanie. Ja jednak preferowałam spokojne dryfowanie i podziwianie podmorskiego świata.
A tu moja, wręcz obsesyjna, miłość do wielbłądów
Czyż nie są piękne zwłaszcza w tym zestawieniu z morzem? Okręty pustyni :)
4 komentarze:
Wiesz, ta legenda przypomniała mi pewną bajeczkę, którą napisał w bardzo żartobliwym tonie, ale o podobnym temacie, wesoły świntuch Aleksander hrabia Fredro. Zdecydowanie nadaje się tylko dla dorosłych. Tytuł zaczynał się " O królewnie.."
Piękna legenda, zdjęcia zabójcze ale najbardziej smutne to to, że ludzie jednak tam zostają na wieczność. Uleńko jak to dobrze, że nie zechciałaś być śmiałkiem - chyba kobiet, to jednak księżniczka nie potrzebuje:):):) Dzięki za odwiedziny w moim saloniku, pozdrawiam cieplutko.
Okręty pustyni? Wspaniale to ujęłaś :) nigdy nie dosiadałam wielbłąda, ale na Twoich zdjęciach pałają majestatem.
A historia o błękitnych dziurach? Fascynująca... :)
Genialna historia. Słyszałam o Błękitnej dziurze wielokrotnie, ale dopiero dzięki Tobie poznałam legendę. Jak zwykle rewelacyjnie opisane i pokazane...
Prześlij komentarz