Wszystkie zdjęcia poniżej zrobione zostały w Goreme.
"Albowiem to, co raz zostało zobaczone, nigdy już nie powróci do chaosu." Vladimir Nabokov
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzęta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzęta. Pokaż wszystkie posty
piątek, 26 kwietnia 2013
398. O tych co skaczą i fruwają słów kilka.
"Zdjęcie bez żywej istoty nie ma sensu. I drzewo, a nawet las, zupełnie nie wystarczą. To musi być stworzenie Boże, które się rusza." - pisał w ostatnim numerze Kontynentów Jacek Hugo-Bader.
sobota, 6 kwietnia 2013
389. Osiołkiem przez peryferie Kairu
Naprawdę warto zejść z utartych szlaków turystycznych i zobaczyć jak biegnie życie na peryferiach metropolii. Jeśli jeszcze raz miałabym okazję być w Kairze, szukałabym właśnie takiego zwyczajnego życia. Dla mnie to cenniejsze fotografie niż te z piramidami, posągami, atrakcjami z tych "must to see". Zapraszam ponownie do Egiptu, na pohybel białej wiośnie Tupot białych mew, białe sale szpitalne - nie kojarzy się to zbyt dobrze). Dziś barwy Kairu i osiołkowy transport.
poniedziałek, 4 marca 2013
Loty i koty
Lubię latać, ba, uwielbiam latać. Nie tylko mowa o snach (to zupełnie inne latanie) ale o przemierzaniu świata samolotem. Nigdy nie odczuwałam strachu i śmiałam się wraz z Ines gdy dopadły nas turbulencje. Jednak, nade wszystko kocham moment, gdy potężna maszyna, latający goliat, nabiera rozpędu i odrywa się od ziemi. Jedyną rzeczą, której się boję, to zagubienia bagażu.
Mój pierwszy lot był jednocześnie moim rekordowym. Najpierw do Londynu około 2 godzin, przesiadka na Heathrow i następnie trwający 12 godzin lot do Tokio. To były wrażenia! Jeden z piękniejszych przelotów - to wbrew pozorom - nocny przelot do Kairu. Leciałyśmy wówczas nad galaktykami lśniących blaskiem metropolii Europy, później Egiptu. Niebo, przy tych ścielących się na ziemi gwiazdozbiorach, zawstydzone bladło.
Mój pierwszy lot był jednocześnie moim rekordowym. Najpierw do Londynu około 2 godzin, przesiadka na Heathrow i następnie trwający 12 godzin lot do Tokio. To były wrażenia! Jeden z piękniejszych przelotów - to wbrew pozorom - nocny przelot do Kairu. Leciałyśmy wówczas nad galaktykami lśniących blaskiem metropolii Europy, później Egiptu. Niebo, przy tych ścielących się na ziemi gwiazdozbiorach, zawstydzone bladło.
Nad Londynem
wtorek, 27 listopada 2012
niedziela, 18 listopada 2012
Lubię się uczyć - różnych rzeczy
Czego nauczyłam się wczoraj?
- że warto wstawać wcześnie rano - właściwie zawsze o tym wiedziałam, ale nie zawsze chciało się to sprawdzić osobiście :)
sobota, 27 października 2012
Kup pan konia, jedyne pół miliona euro.
Lub spróbuj jak to jest być kimś, kogo stać na takiego
konia.
Etnologia
Owszem, każdy może, za jedyne 2430 zł. To cena za trzy dni
imprezy Pride of Poland w roli VIP’a. W cenie karnet oraz możliwość przejścia
czerwonym chodniczkiem do specjalnego, strzeżonego wejścia na teren pokazu i
aukcji, miejsce na zadaszonej trybunie (oj przydało się to zadaszenie na
tegorocznym pokazie), przy stoliku, z lampką dobrego wina (tak sądzę), lunch i
uroczyste kolacje w towarzystwie finansowej śmietanki z całego świata. Ale czy
to konieczne? Dla mnie nie. Choć gdy czekało się na krytej ujeżdżalni, po
całodniowym oglądaniu, trudno było uciec od unoszących się zapachów z bufetu,
jaki został przygotowany dla specjalnych gości. Starałyśmy się udawać, że nie
widać talerzy, lampek wina i nie słychać dźwięku sztućców. Ale to drobiazg, na
szczęście uprzedzone o takiej próbie charakteru, przez panią u której się zatrzymałyśmy,
zaopatrzone byłyśmy w co nieco do zjedzenia. Zresztą wszystkim polecam gorąco
janowskie pierożki, świeżutkie, serwowane za jedyne 13 zł z surówką i
kompocikiem, w janowskiej stadninie.
czwartek, 25 października 2012
Koń jaki jest każdy widzi.
Ale koń czystej krwi arabskiej to wyjątkowe
zjawisko.
O tym za chwilę. Najpierw muszę przeprosić
czytelników. Przeraził mnie fakt, że ostatni wpis był w sierpniu. Ale to nie
lenistwo, mogę dodać na swoje usprawiedliwienie, choć bardzo nie podoba mi się,
że po raz kolejny usprawiedliwiam się. Przez to mam jeszcze większe wyrzuty
sumienia. Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle. Chciałam pisać częściej, a
zamilkłam. Rozpoczął się rok szkolny (dobrze, że ponownie dla mnie się
rozpoczął) i niestety w pisaniu swojego bloga poległam. Bo taką złą kobietą (i zapracowaną)
byłam, jestem, i jeszcze będę. Nie, nie obiecuję poprawy, bo jeśli znów ucichnę
to wstyd i kac psychiczny będzie jeszcze większy.
środa, 15 sierpnia 2012
Janów Podlaski - mały appetizer
Wczoraj, późnym wieczorem wróciłyśmy z Janowa Podlaskiego. Dziś tylko tak dla zachęty kilka zdjęć i dużo radości, bo nie ma nic lepszego nad spełnianie swoich dziecięcych marzeń. Czyli po prostu - konie, konie, konie :)
środa, 25 lipca 2012
Koty, ryby i ludzie...
Kto nie lubi rybek (poza Ines oczywiście)? Smażonych, pieczonych, z grilla, z folii i w potrawce :) Albo surowych, jako sushi :) No kto?
sobota, 21 stycznia 2012
Na pożegnanie z sówkami z Looe - w cztery oczy :)
I jeszcze kilka zdjęć sówek, trudno mi się oprzeć pokazaniu ich. Z sowami w cztery oczy :) Zapraszam :) Tak dla przeciwwagi tym zimowo - monochromatycznym klimatom pozostaniemy w słonecznej Kornwalii. Na następny po raz kolejny Eden Project.
czwartek, 19 stycznia 2012
Sówki w Looe - czyli letnich klimatów ciąg dalszy
Ponownie zapraszam do Monkey Sanctuary na podziwianie sówek. Klimaty nie tylko letnie ale również nieco czarodziejskie :) Potterowskie rzekłabym :)
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Zmiana klimatu na ... "bliżej natury" :) Czyli wizyta w Looe.
Kocham zwierzęta, wszelakie, no, może z wyjątkiem pająków. Chyba, że są daleko ode mnie albo na zdjęciach. Tak, na zdjęciach kocham je najbardziej :) Jestem szczęśliwą posiadaczką trzech kotów, dwóch szczurków, pewnej liczby rybek w akwarium i dwójki dzieci. Czasem oni posiadają mnie, a syn zdążył się wyprowadzić. Zazwyczaj wszyscy razem żyją w zgodzie, a ja czasem wyruszam gdzieś w świat, by poznać również innych braci mniejszych. I tak w swoich wędrówkach trafiłam do Monkey Sanctuary w Looe, w Kornwalii.
Subskrybuj:
Posty (Atom)