Otóż w wigilię halloween, chciałam upiec pewnemu żołnierzowi, czyli mojemu synowi coś dobrego. Chciałam, starałam się i jak to się mówi - wyszło jak zwykle. Czyli lekki zakalec, ale chyba nie najgorszy w smaku. Nazwijmy go "dyniowe ciasto zakalcowe", z dodatkiem cynamonu, gałki muszkatołowej.
Miał wyrosnąć, zbiesił się i tylko ociupinkę się podniósł. Natomiast po wyciągnięciu z piekarnika, skapcaniał zupełnie. Chore ciasto dla chorego żołnierza. Bo żołnierz też wziął i zachorował, kaszle, kicha i narzeka. Jak to facet. Umiera. Ale zakalcowe ciasto spożył i nawet mu smakowało. A może przez grzeczność stwierdził, że bardzo dobre?
Miałam podać przepis, ale lepiej może nie... Inspirację czerpałam z "Facet na talerzu". Z tego wszystkiego to tylko dynia, własnego wycinania, jakaś taka pozytywnie uhahana :)
Pozdrawiam wszystkich mających dobre chęci :)
4 komentarze:
w dyniowe często wchodzi zakalec:(
Blog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Witaj, może znajdziesz u mnie inspirację na przebranie halloweenowe! Happy Halloween:)
Olu, wierzę, że następnym razem będzie lepiej :)
Fotograsiu, fantastyczne zdjęcia, przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale Halloweenowe wizyty rodzinne i nie tylko... :)
Prześlij komentarz