Rozpędziłam z tym Edenem i ubrdałam sobie, że już was oprowadziłam po biomie podzwrotnikowym i suchym. Chcę podlinkować wiadomości o tym projekcie - patrzę, a tu mamy zaledwie bachanalia. Zonk. Nic to, od razu wpadniemy do dżungli :) Później nadrobimy inne zaległości.
Dla tych co przyłączyli się do naszych wycieczek nie dawno - TU są wiadomości o Eden Project, a TU wszystkie pozostałe na temat tego boskiego ogrodu.
Biom tropikalny, dżungla, sieć strumieni, pagórków, to po prostu największa szklarnia na świecie. Ma 55 metrów wysokości, 200 metrów długości i obejmuje obszar 1,3 hektara. Szklarnia, ale nie ze szkła. Zresztą taką powierzchnię trudno byłoby oszklić, jeszcze trudniej utrzymać i stworzyć tak naturalne środowisko. Jest to specjalna, naprężona pomiędzy stalową konstrukcją, folia. Przepuszcza ona powietrze i wilgoć. Przypomina to plaster miodu, a jeden element ma około 9 metrów. Temperatura i wilgotność jest kontrolowane komputerowo.
Gdybyśmy przechodzili z biomu podzwrotnikowego (jak zamierzałam pierwotnie, i w jakiej kolejności zwiedzałam Eden), minęlibyśmy stragan pełen kwiatów i plantację znajomych nam pomidorków. Ten ogród botaniczny ma za zadanie pokazanie wszystkim, a przede wszystkim dzieciom, jak ważne jest środowisko, jak niezbędne są dla nas rośliny. Prezentuje całą złożoność i sieć zależności między gatunkiem ludzkim, a tym co rośnie na naszej planecie. Uczy jakie korzyści płyną z dbania o florę i mądrego wykorzystania jej. Są ekspozycje przedstawiające, zniszczenia niestety niesione przyrodzie przez człowieka i rabunkową gospodarkę. Wielka szkoda, że dzieci z Polski nie maja szansy go zobaczyć. W dodatku cena za wstęp dla dorosłej osoby wynosi aż 22 funty w tej chwili, ja parę lat temu płaciłam nieco mniej.
Do Eden weszłam w momencie otwarcia i w pierwszej kolejności zwiedzałam biom suchy. Miałam szczęście, bo zwiedzających było niewielu i mogłam spokojnie zrobić zdjęcia. Tu, w biomie tropikalnym, było ich multum. Ale nie to uderzyło mnie tuż po wejściu do największej kopuły. Otóż zaparło mi dech i to nie tylko z wrażenia. Było gorąco, nieziemsko parnie, wilgotno. Łapałam powietrze jak wyciągnięta z wody ryba. I chwile trwało zanim organizm przystosował się do panujących tutaj warunków. Ale wewnątrz, po jakimś czasie wędrowania, i tak zaczynało robić mi się słabo.
Zatrzymałam się przy wejściu, przede mną rozciągała się prawdziwa dżungla. Ogrom roślin porażał, obiektyw aparatu pokrył się mgiełką, wokół słychać było strumienie i wodospady. I choć wszystko znajdowało się pod przeźroczystą kopułą, na dole, w dżungli panował półmrok.
W Eden prowadzone są również badania. Naukowcy pracują między innymi nad udoskonaleniem technologii z wykorzystaniem tego co tu rośnie. Ta deska surfingowa zrobiona jest z bardzo lekkiego drzewa balsamicznego, jej powierzchnię pokryto konopiami indyjskimi, a następnie naturalną żywicą.
C.D.N
5 komentarzy:
Uwielbiam takie miejsca, szczegolnie od jesieni do wiosny, kiedy na zewnatrz szaro, buro i zimno. Czesto jezdzimy do tutejszego ogrodu botanicznego zima i choc do Edenu mu daleko, to jednak tamtejsze szklarnie stanowia mila odskocznie od szarosci za oknem.
piekne sa takie mijsca tez byla juz w kilku podobnych i chociaz piekna ta roslinnosc to nie jestem pewna czy chcialabym w takich tropikach zyc :) odnodnie twojego komentarza u mnie w poprzednim poscie .. my sie znamy ja to byly blog niedzielny, tylko on ulegl likwidacji pisalam o ym u siebie , a twoj blog gdzies mi umknal wiec nie pisalam :)
Hm... chyba się zgubiłam. Bo skoro tak dbają o te rośliny... to jak mogą robić deskę surfingową z drewna??? Zabić drzewo?
P.S. ;) umoczenie książki zawsze jest możliwe... jeśli się nie uważa ;) choć może nie tylko wtedy... można też mieć pecha :p
Po tych zdjęciach i lekturce Urszulo- nawet jeśli prawdziwa zima dopiero wzięła się w karby i mrozi - pragnę już wiosny....
Uleńko w te mroźne już dni...tak u Ciebie milutko i cieplutko...nacieszyłam oczka widokami, naczytałam się ciekawostek i dzięki Ci za to!!!! Pozdrawiam milusio i buziaka zostawiam!!!!
Prześlij komentarz