Tymczasem od strony starożytnego mostu kierujemy się w stronę Ulu Cami, który wbrew nazwie nie jest "wielkim" meczetem, ale całkiem małym i niezwykle urokliwym.
Ulice opustoszały. W tak pulsującym życiem mieście, sprawia to dziwne wrażenie. Prawie pusta ulica, zmrok, unoszone przez wiatr papiery i jakieś zagubione, samotne sylwetki ludzi. Przygnębiające wrażenie. Wydaje się nam jakbyśmy nie były w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze, nie jest to komfortowe uczucie. Nie kojarzymy początkowo skąd traka sytuacja i śpieszymy w kierunku ludzi. Dopiero później przypominamy sobie, że przecież to Ramadan i zbliża się pora iftaru (ramadanowej kolacji). Ale gdy dochodzimy do meczetu, ludzi jest troszkę więcej.
Stary meczet Ulu Cami, powstał w 1507 roku, to wpływ architektury syryjskiej, stąd tak niezwykły minaret. Jeszcze jeden taki sam znajduje się w Turcji w Antakyi. Portal zdobiony jest biało czarnym marmurem. Podchodzimy bliżej, drzwi są zamknięte, ale nie ma problemu. Starszy pan otwiera nam go, zapala światło i wpuszcza do środka.
Jaskrawe światło żyrandola wyrywa z mroku kolejne szczegóły, kroki przecinają ciszę i burzą panującą tu atmosferę. Jesteśmy intruzami w tej niewielkiej przestrzeni sacrum - sali modlitewnej. Ale może zostanie nam to wybaczone za nasz zachwyt dla mihrabu wyłożonego kafelkami z Izniku.
Jeszcze chwila, dwie, szkoda wychodzić. Przecież tu inaczej płynie czas i wszystko ma inną perspektywę. Ale czas zgasić sztuczny, elektryczny blask i pozostawić wszystko za sobą w ciszy i spokoju. A na zewnątrz zwyczajne życie, i ludzie, którzy z jakichś powodów nie śpieszą się do domu na wspólną kolację. Siedzą, rozmawiają pośród wszędobylskich gołębi.
Wracamy do Adany współczesnej, Adany profanum. Pełnej betonu i stali, w której szklane domy próbują uwięzić zachodzące słońce i w których taflach odbija się, jak w krzywym zwierciadle, historia. Jutro o świcie wyruszymy dalej, na poszukiwanie innych historii.
Wracając jeszcze do tu i teraz, komputer naprawiony, choć jeszcze bez wszystkich niezbędnych programów, ale to powolutku uzupełnimy. Problemem okazała się płyta główna. Teraz z nową wszystko śmiga jak należy :) Za ratunek dziękuję nieocenionemu Panu Leszkowi :)
8 komentarzy:
It's good to have it repaired. It's always good to see your images.
Urszulko, piękne zdjęcia, piękny tekst - jak to dobrze, że komputer szczęśliwie reanimowany!
Uściski! :-*
i znowu klimaty, które bardzo lubię ;), i ciepłe światło na fotografii ;)
Niezwykle i ciepło
piękne zdjęcia, dziękuję
dobrze, że sprzęt jest i Ty jesteś :)
Adrian, thank you so much. I like to see yours :)
Mamo Ammara, dziękuję za wizytę i miłe słowo. Nawet nie wiesz jakie to szczęście dla mnie, że programy dobrze działają i nic się nie wiesza. A ja cały czas myślałam, że to wina konfiguracji i samych programów.
Cieplutko pozdrawiam :)
Jo, dla Ciebie - jeszcze więcej ciepła i światła, choćby tylko na zdjęciach :)
Margarithes :) Dziękuję za ciepłe słowa :) Miód na moje serducho :)
Prześlij komentarz