Wkurza mnie wszechobecne przekonanie, że ludzie po 40, to
ludzie straceni. A po pięćdziesiątce to już chodzące trupy. Po prostu
nieprzyzwoitość, że takie coś żyje, a nie daj Boże, jak toto wyjdzie na
przykład na plażę.
Mała próbka kwiatków z gogle, oczywiście przypisy w
nawiasach są mojego autorstwa):
- Ludzie po 40 nie powinni biegać (no chyba, że kurcgalopem w stronę komunalnego)
- Ludzie po 40 nie radzą sobie z komputerem i innym sprzętem elektronicznym (powiedzcie to moim dzieciom :D )
- Ludzie po 40 wyglądają jak na to zasługują (??????!!!!!)
- Czy marketing sieciowy nadaje się dla ludzi po 40? (nie, kompletnie nie)
- Prawdopodobieństwo znalezienia faceta po 40 jest mniejsze niż prawdopodobieństwo bycia trafionym przez snajpera (lubię tym stwierdzeniem drażnić moje dzieci )
- Najbardziej oszołomiona [sic!] telewizją grupa wiekowa to dzieci w wieku szkolnym i ludzie po 40 (chyba muszę częściej włączać TV, tak w ramach używki oszołamiającej)
- Alkohol jest groźny dla ludzi po czterdziestce (a dla kogo nie jest?)
- „wątek dla ludzi po 40 – czy jak kto woli dla geriatryków” (Może już pora szukać specjalisty?!)
- Single po czterdziestce żyją w celibacie (zawsze człowiek się czegoś nowego uczy)
- „to po czterdziestce uprawia się jeszcze seks?!” (pozostawię to bez komentarza)
- Ludzie po 40 nie mają już tyle szczęścia (jasne, limit szczęścia się wyczerpuje wraz z wiekiem)
- Dla ludzi po 40 nie ma etatów (bo wiadomo po 40 to już człowiek do niczego się nie nadaje)
- „znam całą masę ludzi po czterdziestce, którzy już nie są w stanie funkcjonować” (kolejny dowód na to, że po 40 powinien być kontrolowany odstrzał, tak zwana selekcja)
- Portal dla ludzi po 40 o wdzięcznym tytule „Starość”
Ubawiłam się nieźle, ale również pomyślałam, że właśnie wielu
ludzi w tymże wieku zgadza się z powyższymi punktami i odbiera sobie prawo do
wszystkiego. Do marzeń, do ich spełniania, do poszukiwania miłości, do
realizacji swoich pasji i samego siebie, do spełnienia się zawodowo i do tym
podobnych.
Ileż razy widziałam dwuznaczny uśmieszek na twarzy moich
rozmówczyń (mowa o kobietach, jakoś to jest regułą, faceci więcej chyba w sobie
mają z otwartości dziecka), gdy mówiłam, że w życiu chcę jeszcze czegoś, chcę
od życia czegoś więcej, marzę o paru rzeczach, że życie mnie bawi i że dobrze
mieć jakąś pasje. A już przyznać się do prowadzenia bloga, to jawne proszenie
się o określenie „dziwak”, „śmieszna” czy też wymowne kółeczko zakreślone na
wysokości czoła.
To co? Trzeba odchować dzieci, spełnić swoje zadania wobec
rodziny, społeczeństwa, a nawet ojczyzny i następnie usunąć się w cień, a
raczej w błękitną poświatę ekranu telewizora i wegetować w oczekiwaniu na
śmierć, oglądając kolejne seriale.
Muszę stwierdzić, że jakaś ułomna pod tym względem jestem,
bo coraz rzadziej włączam telewizję, właściwie prawie wcale. Nawet wszelakie
newsy, czy to co mnie interesuje odnajduję na necie. Czytam, fotografuję, uczę
się nowych rzeczy, kradnę wolne od pracy chwile by realizować swoje pasje. I
jakoś czuję, że żyję coraz intensywniej, a słowo nuda, w ogóle nie istnieje w
moim słowniku. O tak, wciąż jest we mnie głód poznania, poszerzania horyzontów.
I wciąż wiele rzeczy potrafi mnie zadziwić, a to chyba najlepszy dowód, że
odległa jestem od stanu geriatrycznego. I jak jest to dziwactwo, to tak, chcę
być dziwakiem. I mimo tego, że pracę mam jak na razie do czerwca, a później
znów nie wiadomo, to czuję się unoszona prądem wartkiej rzeki, a może właśnie
płynę pod prąd.
Ktoś z pewnością pomyśli, ba, nawet powie, że prowokuję los.
Być może, upadki są wpisane w ryzyko. Czy można nauczyć się chodzić, biegać,
nie upadając. Tak więc na przekór wszystkim pseudo przyjaciołom, na przekór
wszelakim znakom na niebie czy na ziemi, nie zamierzam tak łatwo się poddać i
zamienić w choćby najpiękniej przybrane warzywo, zdolne jedynie do wegetacji z
pilotem w ręku. Niech więc nikt nie
liczy, że mając nawet 50, wezmę prześcieradło i potulnie udam się w kierunku
cmentarza komunalnego (no chyba, że na wszystkich świętych zapalić świeczkę,
ale to bez prześcieradła wtedy). I bloga też będę pisać, nawet jak nikt go nie
będzie chciał czytać. Howk! (jak mawiali starzy Indianie)
A teraz wypiję sobie grzańcową herbatkę z imbirem, dla
złagodzenia nastoju i poczytam świetną książkę (i niech się nikt nie ośmiela
mówić, że jak staruszka, bo bana dam) „ Screw work, let’s play”. Można się z
niej wiele nauczyć, ale o tym kiedy indziej.
A tak poza tym to mamy pierwszy za oknem :)
11 komentarzy:
Wobec miałkości tych okołodwudziestki cieszę się, że mam samych starszych przyjaciół ;)
doro, jestem zdecydowanie bardziej "okołodwudziestki" niż "okołoczterdziestki" i nie podoba mi się co piszesz ponieważ wchodzisz w schemat z którym Ula tu walczy: młodzi głupi, starzy nudni. Nie zgadzam się na takie szufladkowanie ludzi, w żadnym przypadku. Są zarówno bylejacy ludzie po 40-stce jak też wspaniali ludzie po 20-stce. Moje dwie najbliższe przyjaciółki to moja mama i znajoma G. - obydwie w okolicach 50-tki, piękne, młode duchem, mające dużo zainteresowań i prowadzące ciekawe życie. Są też ludzie po 20-stce, których podziwiam, gdyż są pełni pasji i konsekwentnie realizują swoje marzenia (np. Ula z blogu The Adamant Wanderer lub Irmina z IrminaStyle albo chociaż Ines z której Autorka bloga jako mama jest bardzo dumna i z tego co pisze, nie bez powodu). Każdy wiek ma swoje plusy i minusy. Żyjemy w czasach, które nawet ludziom po 60-70tce, szczególnie w większych miastach dają mnóstwo możliwości samorealizacji. Inna sprawa, że społeczeństwo często im mówi, "żeby się nie wygłupiali". Ale każdy ma swoją głowę i sam podejmuje decyzje dotyczące siebie...
Pozdrowienia od 52-latka. Ja się nie poddaję, a planów mam tyle, że nie wiem, czy je zrealizuję. I jeszcze prowadzę bloga...
Ajka, przykro mi, jeśli Cię obraziłam, uczyniłam tylko uwagę o naturze ogólnej, w dodatku odnoszącą się wyłącznie do mojego życia i mojego przypadku - jestem pewna, że masz wspaniałych przyjaciół bez względu na wiek! Jestem pewna, że Ula zrozumiała mnie jak zwykle, prawidłowo.Pozdrawiam!
doro, nie obraziłaś mnie ;) Po prostu nie lubię uogólnień, bardzo.
Już? Chciałabym jeszcze trochę pożyć... Jedyne co mnie pociesza, że może autor/autorka tych bzdur nie określa konkretnie wieku. Po 40 to pojęcie bardzo szerokie. człowiek po 100 tez jest po 40. Co oczywiście nie znaczy że jest be, do dupy i na niczym się nie zna:)
Doro i Ajko, moje kochane dziewczyny, oczywiście, że rozumiem to co napisała Doro, i wiem, że żadna z Was nie ulega schematom :) Prawdą jest, że są i siedemdziesięciolatkowie o duszach dwudziestek, i dwudziestolatkowie o duszach siedemdziesięciolatków. :) Myślę, że wszystkie myślimy podobnie :)
Wkraju,bardzo dziękuję za pozdrowienia i tak trzymaj, ja też mam chyba nawet coraz więcej marzeń. :)
Nivejko, to są fragmenty opinii z różnych stron, rożnych autorów, co niestety nie najlepiej świadczy o ogóle społeczeństwa.
Mam 43 lata i mieszkam w Anglii. W Polsce byłam ekonomistką, w Anglii najpierw szkoleniowcem połączonym z czymś w rodzaju BHP-owca. Od kilku miesięcy szkolę się do naprawiania laptopów. Wiem, że w Polsce byłoby to niemożliwe ( wiek, doświadczenie płeć(?)) Nie wiem co jeszcze w życiu będę robić i za to kocham UK :)))
Witaj Anonimowy :)Troszkę zazdroszczę, też bym uciekła do WB. Tak sobie myślę, że j.angielski, grafika komputerowa, umiejętność robienia stron pozwoliłoby mi przetrwać. Tymczasem uwiązana jestem tutaj i jakoś muszę sobie dawać radę :)W każdym razie gratuluję nowego startu :) Super :)
Prześlij komentarz