Strony

środa, 29 stycznia 2014

421. Arbuzowy raj na ziemi.

Pewnego pięknego dnia, w Gruzji, trafiłam do raju, raju na ziemi - tak po prostu, bezwarunkowo. Raj był brukowany, pełen ludzi i arbuzów. Raj był zmysłowy - pachniał arbuzowo, smakował słodko, ściekał po brodzie i lepił paluchy, wysycony był pręgowaną zielenią oraz różnymi odcieniami różu i czerwieni. Zdradzę miejsce mojego wniebowzięcia - to Signagi. A czas to festiwal arbuzów.


Ja kocham arbuzy, a tu można było ich jeść bez umiaru, do pęknięcia, za cały rok z góry i wszystko to bezpłatnie. Można było pić świeżo zrobiony sok, gęsty i orzeźwiający. Jak można było się nie zachwycić?! Niewielki plac w miasteczku opanowali dorośli, dzieci, turyści i mieszkańcy całej okolicy, duzi i mali, grubi i chudzi, kto żyw przybył na święto.  Arbuzy nie tylko wprawiały w euforię nasze kubki smakowe ale i zachwycały oczy.





Arbuzy krojono, rzeźbiono, turlano, rzucano, wygrywano w różnych konkurencjach, rozbijano a nawet strzelano do nich z łuku.






















I kto by pomyślał, że taki niepozorny arbuz może dać ludziom tyle radości :) Dodam, że jego smak jednak nieco odbiegał od tych kupowanych u nas. Ale to przecież Gruzja, zagłębie arbuzowe :)


















Mam nadzieję, że również dzisiaj narobiłam Wam smaka. Jeśli tak, to zapraszam na część drugą reportażu

14 komentarzy:

  1. Kocham arbuzy! A swiezowycisniety sok z nich jeszczce bardziej! U nas tak trudno dostac arbuza, ktory naprawde bedzie smakowal :( Zazdroszcze Ci tego festiwalu, ale pewnie bym pekla z przepicia i objedzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabiłaś mnie w tej chwili... Moja miłość do arbuzów jest wielka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, można było robić w jedzeniu i piciu przerwy ;) A później dalej degustować :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Agnieszko, to tak jak moja. Dlatego poczułam się wniebowzięta :) Nie pozostaje Ci nic innego tylko ruszyć na Gruzję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow1 Chciałabym się znaleźć w takim arbuzowym raju. Cudowności!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Arbuzowe rzezby sa przepiekne, koloryt tego owocu tuz przy skorce jest tak cudowny! swietna zabawa...czekam na wiecej! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja też jestem miłośniczką arbuzów, w Turcji jest ich pod dostatkiem, ale takiego festiwalu na pewno u nas nie ma! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. po pierwszym zdjęciu sądziłam, że chodzi o Tajlandię:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowite ! A te początkowe rzeźby w arbuzach... prawdziwa magia.. Ja na święto Arbuza natrafiłam raz w Bułgarii, ale była to mała wioska zamieszkana przez Cyganów. Dookoła pełna ludzi, ale główną atrakcją był koncert lokalnych "artystów", arbuzy niestety znalazły się na dalszym planie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Emmo,tylko trzeba pojechać do Gruzji :) Też z chęcią bym pojechała raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Grażyno, tak wczoraj patrzyłam i zastanawiałam się czy bym potrafiła coś w arbuzie wyrzeźbić :) Taka ochota mnie naszła :) Również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rodzynki sułtańskie :) Ale przynajmniej smak arbuzów w Turcji jest równie doskonały :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Olu, nigdy nie wiązałam arbuzów z Tajlandią :) Ale to tylko dla tego, że jeszcze tam nie dotarłam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamelo, przyznam się, że jak rozstawiano scenę na ryneczku w Signagi, liczyłam na jakieś rodzime, gruzińskie tańce (nie, żebym nie uwielbiała arbuzów) ale scena była po prostu arbuzową kręgielnią :)

    OdpowiedzUsuń